"Nie można działać przeciwko załodze, bo ona nie jest niczemu winna. To jest protest w starym stylu" - wyjaśnia reżyser i dodaje. "Nie można, używając słowa <bojkot> w odniesieniu do telewizji, nie odnieść się do stanu wojennego. A przecież przed telewizją nie stoją czołgi. Tymczasem w przeciągu dwóch, najdalej trzech miesięcy, wejdzie ustawa, która to wszystko ureguluje. Jest to więc tylko medialna demonstracja". Kutz mówi też, że nowa ustawa medialna umożliwi odwołanie Piotra Farfała.
>>>Nie chcemy mieć nic wspólnego z TVP
Informacje o tym, że Kazimierz Kutz popisał się pod apelem o zbojkotowanie TVP w dniu 3 maja pierwsza podała Gazeta.pl. Po niej powtórzyły ją inne portale. "Andrzej Wajda, Agnieszka Holland, Kazimierz Kutz, Krzysztof Krauze, Marek Edelman i wiele innych osób - to nazwiska, które znajdziemy dziś w <Gazecie Wyborczej> w apelu o bojkot Telewizji Polskiej" - napisał portal.
>>>Pracownicy TVP: Nie jesteśmy ludźmi prezesa
Jednak w artykule, o którym mowa, nie ma wzmianki o tym, że Kutz podpisał się pod apelem. Co prawda, reżyser wypowiada się w tym tekście, że sytuacja w TVP to "obraz ludożerstwa kulturowo-cywilizacyjnego” i "skutek prymitywnego upolityczniania”, ale równocześnie zastrzega, że jego zdaniem "bojkot telewizji nie ma sensu”, bo "nic z tego nie wyniknie", a demonstrowanie wydaje mu się "dosyć staroświeckie.”
>>>Oto hity, które TVP pokaże w dniu bojkotu
Jako polityk Kutz rozumie jednak sygnatariuszy bojkotu i umie wyciągnąć z tego faktu korzyści. "To, co się stało w telewizji, jest tylko żywym przykładem filozofii rządów PiS, im bardziej się to nagłaśnia, tym lepiej” - mówi DZIENNIKOWI. O telewizji mówi zaś krótko: "To jest rak i arcydzieło zła Jarosława Kaczyńskiego”.