"Trzeba skończyć z degrengoladą w mediach publicznych. I wyrwać je z rąk partii (LPR - red.), która już nie istnieje" - powiedziała Iwona Śledzińska-Katarasińska, rozpoczynając sejmową debatę.

>>> W telewizji wrze. Hanna Lis zawieszona

Reklama

PiS nie przepuścił okazji, by zaatakować projekt Platformy Obywatelskiej. Elżbieta Kruk podkreśliła, że odżegnują się od niego nawet eksperci, którzy nad nim pracowali. "Prof. Tadeusz Kowalski powiedział, że nie wie, kto jest autorem projektu, którego punktem wyjścia był projekt ekspercki, a który przybrał postać druku sejmowego, bo teraz przypomina on kurpiowskie wycinanki" - powiedziała. I w imieniu klubu PiS zgłosiła wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.

SLD ostatecznie wsparło PO. "Ta ustawa jest półfabrykatem i musimy mu nadać kształt brylanciku. Wierzę, ze to możliwe. Bo jak powiedział Norwid, gdyby nie było nadziei, gdzież by przyszłość była?" podsumował Jerzy Wenderlich z SLD.

Co przewiduje projekt?

Projekt to efekt kompromisu między PO, PSL a SLD. Pozyskanie lewicy było konieczne, bo inaczej PiS byłby w stanie pokrzyżować plany Platformy Obywatelskiej. Jednak na finiszu pojawiły się problemy, bo ludowcom nie podoba się utworzenie 16 odrębnych regionalnych spółek telewizyjnych.

Co poza tym zakłada projekt? Polacy przestaną płacić abonament, a media publiczne będą finansowane przez państwo. Ale zarówno wysokość budżetu, jak i sposób dzielenia pieniędzy będą zależeć od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Reklama

Zmianie ulegnie sama KRRiT. Nie będzie w niej już zasiadało dziewięć osób, ale siedem: trzy osoby powoła Sejm, a po dwie Senat i prezydent. Jej członkowie będą musieli posiadać rekomendacje środowisk twórczych i dziennikarskich.

>>> Impas w TVP. Urbański znowu zawieszony

Powstanie też nowy instytucja - 15-osobowa Rada Programowa, jedna dla wszystkich mediów publicznych.

Jeśli wszystko pójdzie sprawnie, to już na początku czerwca ustawa będzie uchwalona.