Decyzja płockiego sądu okręgowego wprawiła w osłupienie prokuratorów z Gdańska. To oni w lutym zatrzymali byłego przyjaciela i wspólnika zamordowanego Krzysztofa Olewnika. I to oni przedstawili Jackowi K. dwa niezwykle mocne zarzuty: K. był jedną z osób, która uprowadziła syna płockiego przedsiębiorcy i należała do grupy przestępczej, która zorganizowała porwanie.
>>>Komisja Olewnika popracuje co najmniej rok
Dowodami były m.in. billingi telefonu Jacka K. wskazujące, że miał kontakty z porywaczami, a także jego prywatne notatki. Wynikało z nich, że doskonale znał stan zdrowia wiezionego Krzysztofa Olewnika. Według śledczych taką wiedzę mógł mieć tylko od porywaczy.
Zdanie prokuratorów podzielili sędziowie z Sądu Okręgowego w Gdańsku, którzy 11 lutego aresztowali Jacka K. Racje prokuraturze przyznali też sędziowie z tamtejszego sądu apelacyjnego, którzy odrzucili zażalenie K. na areszt.
Mimo to sędziowie z Płocka zdecydowali wczoraj inaczej - nie przedłużyli K. aresztu o kolejne trzy miesiące. Jakie mieli argumenty? Co najmniej zaskakujące. Uznali, że co prawda prokuratura zdobyła dowody przeciwko Jackowi K., ale jego udział w porwaniu to tylko hipoteza. "Nie można uznać, że ta hipoteza przeważa nad innymi hipotezami - oświadczył Dariusz Wysocki, przewodniczący II wydziału karnego płockiego sądu.
>>>Praca doktorska o porwaniu Olewnika
"Jestem zszokowany. Jak billingi, z których wynika, że to on kontaktował się z porywaczami mojego syna, mogą być tylko hipotezą? To ja je odnalazłem w starych aktach śledztwa. Po tym, co zrobił sąd w Płocku, nie wierzę, że kiedykolwiek prokuraturze uda się oskarżyć porywacza mojego syna" - mówi wzburzony Włodzimierz Olewnik.
Argumenty sądu zdumiały prokuratora Kazimierza Olejnika. "Ranga zarzutów i decyzje poprzednich sądów wskazują, że Jacek K. popełnił to okrutne przestępstwo. Do samego końca śledztwa K. powinien być w areszcie" - twierdzi były zastępca prokuratora generalnego.
Jacek K. pochodzi z Płocka, tam prowadzi swoje interesy. Dlatego decyzję o uchyleniu aresztu podejmował tamtejszy sąd. "Takie są przepisy. Areszt przedłużyć może tylko ten sąd, przed którym powinien odbyć się proces podejrzanego. A proces toczy się tam, gdzie mieszka przestępca" - tłumaczy mecenas Ireneusz Wilk, pełnomocnik rodziny Olewników.
Jacek K. może za sześć dni wyjść z więzienia. Termin jego aresztowania mija 11 maja. Prokuratura ściga się z czasem. Do tego dnia musi zdążyć złożyć zażalenie do warszawskiego sądu apelacyjnego i liczyć, że ten opowie się po jej stronie.