Prezydent o kryzysie: Lech Kaczyński mówił o niepokojących wskaźnikach gospodarczych i prognozach PKB. Przypomniał, że produkcja w kraju spadła o 10 procent, zmalała wysokość zagranicznych inwestycji o 40 proc. Spada aktywność kredytowa banków. Rośnie za to inflacja. W styczniu o 2,8 proc, w kwietniu o 4 proc. Zauważalny jest wzrost cen regulowanych (energia, usługi komunalne, żywność) co ma istotne znaczenie dla mniej zamożnych rodzin. "Skutki globalnego kryzysu stały się namacalne, dla większości grupo społecznych" - mówił Lech Kaczyński, a co kilka minut jego wystąpienia przerywały oklaski części posłów PiS.

Reklama

O bezrobociu: Co do tej pory uczyniono w sprawie zapobiegania bezrobociu? Dlaczego prace nad pakietem antykryzysowym postępują tak wolno? - pytał Lech Kaczyński. Powiedział, że kolejne pół miliona osób może stracić pracę. Zaznaczył przy tym, że już 1 mln 750 tys. osób nie ma pracy.

O polityce rządu: "Nie można tych danych trzymać w ukryciu. Demokracja potrzebuje prawdy. Niepokojący stan budżetu państwa, jego wykonanie szwankuje już od 2008 r.. W tym roku wpływy i wydatki wyraźnie się rozchodzą.

O deficycie budżetowym: Stygnąca gospodarka coraz słabiej zasila budżet państwa. Dla większości ekonomistów było jasne, że tegoroczny budżet został oparty na zbyt optymistycznych założeniach. Od początku było wiadomo, że budżet trzeba będzie nowelizować. Po czterech miesiącach mamy już 84 proc. deficytu zakładanego na cały rok. Szacowany deficyt na poziomie ponad 4 proc. skutkuje tym, że Unia przez nadmierne zadłużenia może wstrzymać wypłaty unijnych pieniędzy. W 2006 mieliśmy wzrost PKB 6,2 proc., w 2007 o 6,7 proc., a deficyt na 1,9 proc. Wzrost w 2008 to 4,8 proc. Prezydent zaznaczył: "Tegoroczny deficyt jest najgorszy od 1989 r.. Komisja europejska prognozuje w tym roku deficyt na poziomie 6,6 proc. a w przyszłym jeszcze większy. W tym roku może w kasie państwa zabraknąć nawet 40 mld zł. Czy będą nowe podatki, czy większa składka rentowa?"

O euro: "Czy jest sens rezygnować ze złotego, który daje nam możliwość prowadzenia niezależnej polityki monetarnej. Słabszy złoty jednym szkodzi, ale eksporterom pomaga. Więcej nabywców znajdują nasze towary po za granicami kraju. To pomaga naszej gospodarce. Przyjmowanie euro nie jest panaceum na kryzys. Przeciwnie, taka operacja teraz dla Polski jest bardzo ryzykowna. Restrykcyjna polityka fiskalna to w efekcie wzrost bezrobocia" - mówił Kaczyński.

O koniecznych korektach programie antykryzysowym rządu: "Walka z kryzysem nie może sprowadzać się do pozorowanych działań naprawczych. Nieskrępowany rynek nie jest odpowiedzią na wszelkie problemy. Solidarność społeczna jest równie ważna, jak konkurencyjność rynkowa. To razem powoduje powiększanie majątku narodowego. Nie możemy pozwolić na zmniejszanie wydatków na infrastrukturę, edukacje i bezpieczeństwo (brawa posłów PiS). Bez autostrad i kolei nowoczesnej sieci telekomunikacyjnej nie przyciągniemy inwestorów. Niech rząd nie ogranicza wydatków. Nasi sąsiedzi, państwa zachodnio europejskie, USA usiłują pobudzić gospodarkę inwestycjami, rząd polski robi odwrotnie i hamuje gospodarkę" - mówił prezydent.

O VAT: Prezydent zaproponował, żeby Polska tak, jak Wielka Brytania obiżyła stawkę VAT. Obniżka mogłąby wynieść 3 proc. do poziomu 18-19 proc. "Brytyjczycy zmniejszyli do 15 proc. i odbudowuje się popyt i wpływy do budżetu są wyższe" - powiedział prezydent.

Reklama

O służbie Polsce: Ożywienie gospodarki jest możliwe dzięki lepszemu wykorzystaniu środków unijnych. Rząd nie ma pomysłu, gdzie je kierować, aby przyniosły największe korzyści. Nie spożytkowaliśmy już ponad 20 mld zł.. To droga donikąd. Chciałbym obudzić i ostrzec rząd. Nawołuję do solidarnej współpracy(...) Tak pojmuję służbę Polsce" - zakończył.

Jego wystąpienie trwało 36 min. Zaraz po nim marszałek Bronisław Komorowski ogłosił pół godziny przerwy. Po niej głos ma zabrać premier Donald Tusk. Lech Kaczyński po zakończeniu orędzia opuścił Sejm. Nie czekał na wystąpienie premiera. Prawdopodobnie obejrzy je w telewizji. Podczas wystąpienia prezydenta na sali nie było Jarosława Kaczyńskiego, szefa PiS.

>>>W Hiszpanii straszą ludzi... Kaczyńskim

Lech Kaczyński rozpocząłswoje pierwsze sejmowe orędzie punktualnie o godzinie 10. Regulamin obrad nie przewiduje debaty po orędziu, ale zaraz po nim głos zabierze premier i być może minister finansów. Potem nastąpi debata na temat informacji przedstawionych przez rząd.

PiS obawia się, że wystąpienie premiera i ministra finansów zostanie rozegrane na zasadzie dobrego i złego policjanta. "Mam nadzieję, że minister przedstawi merytoryczne argument, a nie będzie atakował, jak ostatnio" - mówił dziś w Sejmie Przemysław Gosiewski z PiS nawiązując do pamiętnego wystąpienia Jacka Rostowskiego, podczas którego szef resortu finansów zaatakował Jarosława Kaczyńskiego.

Możemy się spodziewać, że będzie poruszona kwestia daty wprowadzenia euro oraz deficytu budżetowego.

Ryszard Bugaj, doradca Lecha Kaczyńskiego do spraw ekonomii, w wywiadzie dla DZIENNIKA powiedział: "Namawiał prezydenta, by to wystąpienie nie było atakiem, a raczej otwierało drogę do wspólnej walki z kryzysem". Nikt jednak nie spodziewa się, że prezydent pochwali dokonania rządu Donalda Tuska.

Andrzej Olechowski powiedział w TVN24, ze prezydent powinien poczekać na czerwcowe wyniki gospodarcze i wygłosić orędzie po wyborach do europarlamentu. Inaczej nie powinien się dziwić, że jest oskarżany o udział w kampanii wyborczej PiS.

Wicepremier Grzegorz Schetyna też nie ukrywał co myśli o orędziu prezydenta: "Może się wydawać, że to orędzie wpisuje się w kampanię wyborczą. Za długo siedzę w polityce, żeby tego nie czuć" -mówił w TVN24.

>>>Tusk: Jestem prosty i klnę jak szewc

"Orędzie to przemawianie do sumienia" - mówi w TVN24 poseł PiS Paweł Kowal. "Społeczeństwo jest uśpione przez magię rządu, że nie ma kryzysu. Prezydent chce zaapelować do sumienia rządzących, żeby nie czekali z wdrożeniem nowych antykryzysowych rozwiązań.

W tej kadencji Sejmu - odkąd premierem jest Donald Tusk - Lech Kaczyński pojawił się tylko dwa razy. Tradycyjnie, podczas uroczystej inauguracji prac tego Sejmu oraz przy uchwalenia przez posłów ustawy upoważniającej go do podpisania traktatu lizbońskiego.

Nie był obecny w Sejmie, gdy Donald Tusk przedstawiał expose swojego rządu, nie słuchał też ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który opowiadał o głównych założeniach polityki zagranicznej.

>>>"Tusk to drugi Kuroń!" "Ha, ha, ha..."

Ani Lech Wałęsa, ani Aleksander Kwaśniewski nigdy nie zdecydowali się na orędzie wygłoszone w Sejmie. Lech Kaczyński będzie pierwszym prezydentem po 1989 roku, który wygłosi je przed posłami.