Najpierw PiS próbował zablokować wystąpienie premiera, aby nie mógł krytycznie odnieść się do wystąpienia prezydenta. Ale to się nie udało. Tusk wszedł na mównicę i... wszystkich zaskoczył. Rozpoczął od tego, że pochwalił Lecha Kaczyńskiego.

Reklama

Premier o działaniach rządu: "Kiedy tylko pokazały się symptomy kryzysu, i że może dotknąć oszczędności, przyjęliśmy zabezpieczenie depozytów w bankach. Dało to gwarancje, że gdyby coś złego miało się stać, to pieniądze Polaków są bezpieczne. Dzięki temu system bankowy i zaufanie do niego jest o wiele większe niż w innych krajach" - mówił Tusk.

O złotówce: Gdy odnotowaliśmy w zimowe miesiące duże wahania kursu złotówki, podjęliśmy kategoryczne działania mające ją ustabilizować. Tak, aby ci którzy wpadli w tarapaty, mogli łatwiej spłacać kredyty. Teraz kurs jest na takim poziomie, który jest korzystny dla kredytobiorców, ale też eksporterów.

O budżecie: "Kiedy była dyskusja nad budżetem, nikt wówczas nie wiedziały, jaka będzie dynamika wzrostu gospodarczego. Prognozy Komisji Europejskiej, na które powoływał się prezydent, były o wiele bardzie optymistyczne niż obecnie. Rząd proponował obcięcie wydatków na instytucje, gdybyśmy uwzględnili propozycje opozycji, to byłoby o 40 mld mniej, a budżet byłby w gruzach" - tłumaczył szef rządu.

O spadku PKB: "Korzystając z propozycji prezydenta, porozmawiajmy poważnie i odpowiedzialnie. Co wybrać? Czy rozwaga i oszczędność, co proponuje rząd, czy strategia niektórych państw, o których wspomniał prezydent. Czechy? Ten kraj oficjalnie poinformował, że PKB spadł o 3,4. Wielka Brytania dziś stwierdziła, że zasługuje na najbardziej fundamentalną krytykę. Czarne chmury nad WB" - mówił Tusk.

O planach gospodarczych PiS: "W najbliższych dniach niektóre rządy będą ciąć budżety o 30 - 40 proc. w porównania do swoich szacunków. Nie szukamy złudnych znamion optymizmu, aby Polska płaciła najmniej jako ofiara kryzysu, a nawet wyszła z niego zwycięsko. Odrzucamy pokusę, aby równocześnie proponować obniżanie podatków i zwiększać wydatków. Z takimi politykami Polacy pożegnali się w wyborach" - powiedział premier.

O wydatkach: Nie ograniczamy wydatków tam, gdzie to może być szkodliwe dla ludzi. Ale najbogatszym mamy odwagę powiedzieć nie. Bankom, które stoją po pieniądze, firmom samochodowym. My te pieniądze damy biedniejszym, które nie mają takiej siły przebicia.

Reklama

O nadziei: Polska może z tego kryzysu wyjść. Polacy mają powody u nas wiele rzeczy udają się lepiej. Polska jedyna UE zanotowała wzrost miejsc pracy. Mamy znaki nadziei. Spodziewamy się raportu GUS, że Polska jest na samym topie w UE, jeżeli chodzi o wzrost gospodarczy. Apeluję do wszystkich szczególnie do opozycji, aby wzięli serio słowa prezydenta. Aby Polacy zebrali się razem, powiedzieli - mamy wspólny plan, który wymaga zawieszenia broni. Jeżeli te słowa prezydenta są szczere, to jest to najlepsza dzisiaj nowina. Jeżeli tak się stanie, to Polska wygra z kryzysem. Tak jak 20 lat temu wygrała z czymś znacznie gorszym.

>>>Prezydent nie czeka na wyjaśnienia premiera

Zanim głos zabrali premier Donald Tusk i minister finansów Jacek Rostowski, na mównicę wszedł Przemysław Gosiewski i próbował zamknąć obrady Sejmu. Zgłosił wniosek formalny o odroczenie debaty do 27 maja. Po pierwsze poprosił o czas, żeby rząd pisemnie poinformował posłów o sytuacji gospodarczej w kraju, co pozwoli im na lepsze przygotowanie się do debaty. Po drugie powiedział, że regulamin Sejmu nie przewiduje debaty po orędziu prezydenta.

"Orędzie prezydenta zakończyło się prawie godzinę temu" - powiedział marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. "Teraz mamy inne punkt obrad." Wniosek Gosiewskiego został odrzucony.

Kiedy Tusk skończył swoje wystąpienie, wicemarszałek Krzysztof Putra zarzucił mu odnoszenie się do orędzia, które zgodnie z regulaminem Sejmu nie powinno być komentowane. "Panie wicemarszałku. To nie ma sensu. Po pierwsze mamy teraz inny punkt obrad. Po drugie, premier nie krytykuje orędzia" zwrócił mu uwagę marszałek Komorowski.

Po Krzysztofie Putrze na mównicę wszedł minister finansów Jacek Rostowski: "Nie ma wątpliwości, że świat przeżywa teraz największy kryzys od 70 lat. W obliczu tego kryzysu Polska obrała własną drogę przez ten kryzys. Polska droga przez kryzys jest oszczędna, odpowiedzialna i skuteczna. Różnimy się od innych krajów" - powiedział.

Podkreślił, że "czasami pośpiech nic nie daje, tylko powoduje działania, które są błędne". "Podwyższenie deficytu nie chroni przed recesją i - co ważniejsze - nie chroni przed bezrobociem" - powiedział Rostowski.

Podał przykład m.in. Hiszpanii, w której bezrobocie w wyniku kryzysu wzrosło dwukrotnie z 9,6 proc. do 17 proc. Bez pracy jest tam 4 mln ludzi.

Zaznaczył, że tymczasem w Polsce od kwietnia 2008 r. do kwietnia 2009 r. ubyło nieco ponad 100 tys. miejsc pracy, a w kwietniu 2008 roku bezrobocie spadło o 40 tys. osób w porównaniu z marcem.

Rostowski przypomniał, że już w grudniu rząd zapowiadał, że jeżeli dojdzie do nowelizacji budżetu, to odbędzie się to w połowie roku.

"Z końcem czerwca będziemy dysponować informacjami z podatku PIT za 2008 r., bo obecnie mają miejsce zwroty, które mogą zmniejszyć stan kasy państwowej. Wtedy też będziemy znali dane dotyczące dochodów z innych podatków za sześć miesięcy i przeanalizujemy wyniki wzrostu gospodarczego po pierwszym kwartale. Te wszystkie informacje są konieczne, aby w pełni bezpieczny sposób ocenić zakres nowelizacji" - wyjaśnił.

Po 55 minutach wystąpienia, Rostowski powiedział: "Mówię długo, a nie krótko, bo widocznie rząd coś jednak robi". Zaraz potem zszedł ze mównicy.