W pogrążonej w kryzysie Europie wyborcy dali upust swoim frustracjom, przede wszystkim pozostając w dniu wyborów w domu. Mniej niż połowa uprawnionych uznała, że warto zdecydować, kto będzie odpowiedzialny za politykę Unii. Już w połowie dnia premier Tusk nie robił złudzeń na temat frekwencji w Polsce. "Od 20 lat w demokracji nasz udział w wyborach zawsze jest niski i może trzeba nauczyć się z tym żyć" - mówił Donald Tusk.

Reklama

>>>Platforma pewnie pokonuje PiS. Reszta w tyle

W Niemczech, które wybierały aż 99 eurodeputowanych, zdecydowanym faworytem okazała się rządząca CDU/CSU. Według powyborczych sondaży partia Merkel zdobyła 38 proc., prawie dwukrotnie więcej niż SPD. To zapewne zapowiedź pozostania kanclerz Angeli Merkel na kolejną kadencję po wrześniowych wyborach do Bundestagu. Także we Francji na zwycięstwo mógł liczyć prezydent Nicolas Sarkozy dzięki polityce ratowania narodowego przemysłu.

p

Podobnie było w Polsce. Jak wynika z pierwszych sondaży, rządzącej Platformie udało się zwiększyć dystans do reszty stawki, a przede wszystkim do głównego rywala - PiS. Politycy PO już zacierają ręce, bo liczą, że taki wynik to świetna prognoza przed wyborami prezydenckim za rok.

Ale nie wszyscy szefowie rządów mieli tyle szczęścia. Brytyjczycy są przekonani, że liberalna polityka rządzącej Partii Pracy jest przyczyną załamania rynku finansowego. I ukarali ją najgorszym wynikiem wyborczym w historii. Przerażeni ministrowie opuszczają rząd Gordona Browna i domagają się dymisji premiera. W Hiszpanii, w której kryzys jest równie poważny, w wyborach także zwyciężyła konserwatywna opozycja.

W ostatnich tygodniach niezwykle hałaśliwą kampanię w całej Europie prowadził irlandzki biznesmen Declan Ganley. Wszystko wskazuje na to, że poniósł porażkę. Wczoraj wieczorem nie było nawet pewne, czy sam przywódca Libertas zdobędzie mandat. Także w Polsce, jak wskazywały sondaże, głośna kampania Libertas zakończyła się klapą.

Reklama

Jednak w wielu innych krajach Unii skrajne ugrupowania zdołały umocnić swoją pozycję. W zamożnej Holandii drugą siłą polityczną jest teraz ksenofobiczna Partia Wolności Geerta Wildersa, a prawie co czwarty Austriak oddał głos na skrajną prawicę.

Przez chwilę wydawało się, że przez Polskę opóźni się koniec ciszy wyborczej w całej Europie. W niewielkiej miejscowości w Zachodniopomorskiem z powodu pożaru głosowanie miało zostać przedłużone o 40 minut. Lecz po apelach PKW decyzję o przedłużeniu odwołano i Europa nie musiała czekać z ogłoszeniem wyników na Strzekęcin.