W rozmowie z DZIENNIKIEM Anna Cugier-Kotka stwierdziła, że jeden z mężczyzn okazanych jej przez policję na zdjęciach przypominał, tego który miał ją kopać. "Był podobnej postury i miał podobne rysy do napastnika. Nie zdecydowałam się go wskazać policjantom, bo nie byłam pewna. Nie chciałam zrobić komuś niewinnemu krzywdy" - powiedziała.
>>> Cugier-Kotka nie pamięta bandytów
Aktorka znana ostatnio z reklamowych spotówe PiS twierdzi, że wciąż dostaje pogróżki. Ma to być efekt publikacji na jej temat. "W niedzielę pojawiły się kolejne na moim profilu na naszej-klasie oraz skrzynce mailowej. Poczułam wtedy ogromne zagrożenie" - stwierdza Cugier-Kotka. To dlatego w niedzielę poprosiła policję o ochronę. Ale w poniedziałek, już po rozpoznaniu na komisariacie, zrezygnowała z niej. Dlaczego? "Bo uznałam, że policja ma ważniejsze sprawy na głowie" - powiedziała nam aktorka.
Anna Cugier-Kotka jak do tej pory niewiele pomogła policji. Wciąż nie przekazała dokumentu z obdukcji, choć już kilka dni temu zapewniała, że lekarskie badanie potwierdzające fakt jej pobicia już zostało przez nią zrobione. Nie pomogła też w sporządzeniu portretów pamięciowych sprawców. Twierdzi, że nie zapamiętała ich wyglądu. Mimo to policja nie ustaje w poszukiwaniu sprawców napadu na Cugier-Kotkę. "Policjanci będą prowadzić kolejne działania" - mówi nam Marcin Szyndler, rzecznik stołecznej policji.
>>> Cugier-Kotka: Nie zostałam pobita
Do pobicia miało dojść w sobotę 6 czerwca, tuż przed eurowyborami, gdy aktorka poszła na zakupy do osiedlowego sklepu na warszawskiej Pradze. Według aktorki, policja nie chciała przyjąć od niej zgłoszenia. Potem okazało się, że to ona nie dopełniła wszystkich formalności.