"To podłość! Domagam się ścigania autorów artykułu i konfrontacji nagranego materiału z tym, co znalazło się w tekście" - powiedziała Anna Cugier-Kotka TVN24. Nie chciała jednak zdradzić swojej wersji rozmowy z dziennikarzami.
>>> Anna Cugier-Kotka: Znów dostaję pogróżki
Dodała, że jeszcze przed publikacją artykułu doniosła policji o prowokacji "Super Expressu". "Zadzwoniłam bezpośrednio po rozmowie. Domyślałam się, co mogą zrobić, to pokazuje jak bardzo chcą człowieka poniżyć" - wyjaśniła.
Jednak policja nie potwierdza jej wersji. Rzecznik komendy stołecznej Marcin Szyndler powiedział, że jak dotąd takie powiadomienie od Anny Cugier-Kotki nie wpłynęło.
Za pieniądze poprze SLD
Dziennikarze "Super Expressu" zadzwonili do Anny Cugier-Kotki podając się za przedstawicieli SLD. "Dzwonię z sekretariatu pana przewodniczącego Napieralskiego. Niedługo chcemy ruszyć z kampanią reklamową i chcemy, żeby pani wzięła w niej udział" - zagaili rozmowę.
Na początku Cugier-Kotka odmówiła. "To interesujące, ale jestem objęta zakazem konkurencji przez umowę z PiS. Jeśli ją złamię, będzie mi grozić kara" - wyjaśniła.
>>> Cugier-Kotka: Nie zostałam pobita
Ale "ludzie Napieralskiego" nie ustępowali. "Oczywiście dobrze zapłacimy, pokryjemy też inne koszty (kary - przyp. red.)... Czy mogę przekazać przewodniczącemu Napieralskiemu, że jest pani zainteresowana naszą ofertą i uzgodnić termin spotkania, aby ustalić szczegóły?" - wprost zapytali. "Tak. Proszę przekazać, że mogę się spotkać" - wyznała aktorka.
Dwa lata temu Anna Cugier-Kotka grała w reklamówce wyborczej PO i rozpływała się nad programem ekipy Donalda Tuska.
W ostatniej kampanii do europarlamentu zmieniła jednak polityczny front i swojego talentu oraz twarzy użyczyła PiS. Przekonywała, że zawiodła się na rządzie PO-PSL i zachęcała do głosowania na partię Jarosława Kaczyńskiego. Poszła nawet o krok dalej. Jako osoba prywatna występowała na konwencjach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości.