Aktorka przyznaje, że chciała wejść do sądu pod wpływem alkoholu. Zaprzecza jednak, że napadła na policjanta, który rzucił ją na ziemię. Pomazała go tylko długopisem. Tymczasem policjanci zamierzają złożyć przeciwko niej doniesienie do prokuratury.
Cugier-Kotka rozpoczęła rozmowę od... oskarżenia DZIENNIKA, o to, że chcemy ją "zniszczyć i zdyskredytować". "Wszystko wyglądało inaczej niż to przedstawiają media. To był jeden policjant, który zaczął mnie obezwładniać w brutalny sposób. (...) Wykręcał mi rękę, a ja go drasnęłam długopisem, który miałam w dłoni. Zrobiłam mu kreskę długości ok. 5 cm. Broniłam się, miałam do tego prawo wobec tak brutalnego postępowania policjanta" - mówi Cugier-Kotka.
>>>Pijana Cugier-Kotka pobiła policjantów
Aktorka znana ze spotów PO i PiS mówi: "Niestety takie jest w Polsce prawo, że policjant może mnie poszarpać, nabić mi siniaki, wykręcić rękę, dodam, że jestem w 2 miesiącu ciąży - jemu wolno, a obywatel nawet nie może się bronić. Na policji zrobiono oględziny i fotografie, z których ewidentnie wynika, że zostałam poszarpana. Moja cielesność została naruszona. Pan policjant natomiast nie doznał żadnych krzywd. Twierdził też, że podarłam mu koszulę, co już jest zupełnym kłamstwem"
Aktorka przyznaje, że do sądu przyszła po piwie, które wypiła do obiadu. Poszła tam na rozprawę, przeciw małżeństwu, które wyłudziło od niej mieszkanie. Jej zdaniem, incydent w sądzie został wyolbrzymiony przez policję i media. "Stałam się ofiarą nagonki mediów, a teraz jeszcze policja błyskawicznie wsadzi mnie do więzienia za porysowanie koszuli policjanta, który był taki męski i odważny... Szkoda słów. Zostałam zaszczuta i sponiewierana. Nie zasługuję na takie traktowanie. Wkrótce złożę oświadczenie, w którym wyjaśnię, jak to wszystko naprawdę wyglądało oraz jaka była historia mojego udziału w kampanii PiS. A potem wyjeżdżam z kraju" - mówi Cugier-Kotka.