"Musimy ustalić wspólny front" - mówi mecenas Józef Birka, członek rady nadzorczej Polsatu. A użycie wojennej metafory nie jest przypadkowe.

Według informacji DZIENNIKA na wtorkowym spotkaniu oprócz Birki ma się pojawić Edward Miszczak, dyrektor programowy i członek zarządu TVN. Mają być także przedstawiciele nadawców radiowych, m.in. Radia Zet. Wydawców prasowych ma reprezentować Wiesław Podkański, prezes Izby Wydawców Prasy.

Reklama

Co skłoniło szefów mediów komercyjnych do tak zdecydowanego działania? Senat przyjął poprawkę wykreślającą przepis o zakazie przerywania reklamami programów publicznego radia i telewizji. Postanowiono jedynie, że reklam nie będzie w trakcie audycji powstających na podstawie licencji programowych, czyli z pieniędzy budżetowych. Propozycję zgłosił senator Wojciech Skurkiewicz z PiS. "A my ją poparliśmy, bo uważamy, że wszystkie stacje powinny mieć równe szanse" - uzasadnia senator Andrzej Person (PO).

>>>TVP będzie przerywać filmy reklamami

W ubiegłym roku TVN zarobił na reklamach 2,81 mld zł, Polsat - 2,74 mld, a TVP 1 i TVP 2 łącznie - 2,46 mld. Według ekspertów poprawka senacka przyniosłaby telewizji publicznej dodatkowo od 250 do 500 mln zł.

Józef Birka mówi wprost: "Odbieramy to działanie jako celowe i łączymy je z wykreśleniem przepisu o minimum finansowym dla mediów publicznych."

"Zdaje się, że rządzący mówią: nie gwarantujemy wam stałej sumy pieniędzy z budżetu, ale za to macie pełną dowolność w puszczaniu reklam. To działania wymierzone przeciwko nam, mamy kolejny pasztet" - ocenia Birka.

Reklama

Wyjątkowo zgodni ze stacją Zygmunta Solorza-Żaka są przedstawiciele spółki kierowanej przez Piotra Waltera. "Senackie poprawki to próba przeprowadzenia cichej rewolucji, której konsekwencje byłyby widoczne na całym rynku medialnym, a szczególnie dotkliwie dla wydawców prasy i stacji radiowych, które najbardziej odczuwają spowolnienie gospodarcze" - mówi Karol Smoląg, rzecznik Grupy TVN.

Uzasadnia on, że w innych krajach UE dąży się do wzmacniania misyjnego charakteru mediów publicznych. W tym przypadku Senat zaś chciałby przekształcić TVP w państwową telewizję komercyjną. Rzeczywiście w ostatnich miesiącach rządy Francji i Hiszpanii ograniczyły lub całkowicie zlikwidowały w telewizjach publicznych możliwość emisji reklam w zamian za większą pomoc publiczną.

Sytuacja jest dosyć zaskakująca. Choć Platforma poparła w Senacie poprawkę, posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska, szefowa sejmowej komisji kultury, ostro ją krytykuje. "To, co zrobił Senat, to paranoja. Wcześniejszy przepis był dobry" - mówi. Zapewnia, że błąd zostanie naprawiony.

Czy PO zdaje sobie sprawę, że wprowadzenie do ustawy takiej poprawki może oznaczać wojnę z Polsatem i TVN? "Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo nie słyszałem krytycznych wypowiedzi przedstawicieli mediów komercyjnych" - mówi dyplomatycznie Sławomir Nowak, szef gabinetu premiera Tuska.

Spór dotyczy dużych pieniędzy. TVN i Polsat od lat prowadzą wojnę z TVP, bo uważają, że telewizja publiczna ma uprzywilejowaną pozycję na rynku (poza reklamami ma abonament). Stacja Piotra Waltera podała nawet TVP do sądu, gdy ta za prezesury Andrzeja Urbańskiego zaczęła dzielić programy na części i emitować między nimi reklamy. W ubiegłym tygodniu sprawę sądową wygrała. Teraz może się okazać, że ta batalia była bezsensowna.

Nasi rozmówcy z prywatnych mediów podkreślają, że poprawka oznacza dla nich straty, gdyż zrównuje prawa TVP z innymi nadawcami. Na czym to polega dokładnie? Wszystkie stacje mogą nadawać reklamy 12 minut w każdej godzinie. TVP pozornie też. Pozornie, bo nie jest w stanie wykorzystać tego limitu bez przerwania programu. "Poprawka oznaczałaby większą ilość czasu reklamowego w TVP i przejście do niej części budżetów reklamowych z TVN i Polsatu. Ceny reklam poszłyby w dół. To ewidentne uprzywilejowanie TVP" - tłumaczy Jakub Benke, prezes domu mediowego Starcom.