Przesłuchanie odbyło się w niecodziennej atmosferze. Tym razem to nie świadek stający przed komisją badającą naciski na wymiar sprawiedliwości i tajne służby, ale sami posłowie grali pierwszoplanowe role. Za wszelką cenę uniemożliwiali sobie zadawanie pytań. Prym w tej konkurencji wiedli Sebastian Karpiniuk i Robert Węgrzyn z PO oraz Arkadiusz Mularczyk i Marzena Wróbel z PiS.

Reklama

>>>Spowiedz Kaczyńskiego z grzechów IV RP

Pierwsi tak formułowali pytania, aby w jak najgorszym świetle postawić Zbigniewa Ziobrę, byłego ministra sprawiedliwości. Przedstawiciele PiS natomiast podważali wiarygodność zeznań Kornatowskiego. "Niech pani przestanie krzyczeć na członków komisji, bo to stresuje. Proszę się nie kłócić i nie dezorganizować nam pracy" - tak politycy Platformy upominali rzeczywiście niezwykle donośnie wygłaszającą swoje kwestie posłankę Wróbel.

"Cenzuruje się opozycję, to przechodzi wszelkie pojęcie" - odpowiadała parlamentarzystka PiS. "Może potrzebuje pani tabletek na uspokojenie" - zaczepiał ją poseł Robert Węgrzyn, któremu kolejny raz wyrwały się obraźliwe powiedzonka pod adresem Wróbel. W maju sugerował, aby ta "potańczyła i pokręciła się na rurce".

Reklama

Ale i Węgrzynowi się wczoraj dostało. Jego w niewybredny sposób skarcił poseł Mularczyk, zarzucając posłowi PO ignorancję. "Studiuje pan, to może się jeszcze pan czegoś douczy" - kpił z Węgrzyna. W tej sytuacji zeznania samego Kornatowskiego zeszły na dalszy plan, mimo że ten ze szczegółami opisywał swoją wersję działań Zbigniewa Ziobry związanych z przeciekiem z akcji CBA w resorcie rolnictwa. "Czułem się przez ministra zastraszany" - mówił były szef policji.

Dlaczego przesłuchanie Kornatowskiego wywołało takie emocje? To najbliższy współpracownik Janusza Kaczmarka: obaj razem wspinali się na kolejne szczeble w hierarchii wymiaru sprawiedliwości i kariery obu po wybuchu afery gruntowej legły w gruzach.

30 sierpnia 2007 r. Kornatowski, Kaczmarek i były prezes PZU Jaromir Netzel zostali zatrzymani przez ABW, a prokuratura postawiła im zarzuty składania fałszywych zeznań i utrudniania śledztwa dotyczącego przecieku z akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Wówczas według prokuratury Kornatowski pomagał uzyskać fałszywe alibi Kaczmarkowi.

Reklama

O zebranych dowodach śledczy poinformowali dzień po ich zatrzymaniu na słynnej multimedialnej konferencji brawurowo poprowadzonej przez ówczesnego zastępcę Ziobry, prokuratora Jerzego Engelkinga.

Pokazał on łańcuch nocnych wizyt w apartamencie miliardera Ryszarda Krauzego w noc poprzedzającą finał akcji CBA w resorcie rolnictwa: najpierw na najwyższej kondygnacji w warszawskim hotelu Marriott pojawił się Janusz Kaczmarek. Kiedy ten wyszedł, z biznesmenem spotkał się poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz, a potem niezwykle podekscytowany stawił się rano w gabinecie Andrzeja Leppera.

Choć od tego czasu minęły niemal dwa lata, śledztwo stanęło w miejscu i prokuratura ostatecznie nie ustaliła, kto był źródłem przecieku.