KAMILA WRONOWSKA: Czuje się pani gwiazdą komisji śledczej do spraw nacisków? Od kiedy pani w niej zasiadła, kamery skierowały się na panią.
MARZENA WRÓBEL*: Ja tego tak nie odbieram. Stosunkowo niewielką wagę przywiązuję do tego, co mówią o mnie media. Moi koledzy, którzy od dłuższego czasu zasiadają w komisjach śledczych, doradzili mi wręcz, żebym zwłaszcza w pierwszej fazie funkcjonowania w komisji nie czytała niczego na swój temat. Bo na ogół reakcje ludzi są bardzo wyostrzone.

Reklama

Dlaczego to pani zastąpiła w komisji Jacka Kurskiego? Z wykształcenia jest pani polonistką. A to ma mało wspólnego z komisją śledczą.
Na ogół w mediach nie podaje się, że pracowałam nie tylko jako polonistka. Przez połowę swojego życia zawodowego byłam dyrektorem ośrodka doskonalenia zawodowego nauczycieli w Radomiu. Skończyłam studia podyplomowe, dwa kursy edukatorskie. Mam też doświadczenie z zakresu kierowania ludźmi oraz z zakresu czytania prawa. Musiałam znać prawo oświatowe, musiałam umieć wcielać w życie rozporządzenia. Ta praktyka teraz mi się bardzo przydaje.

A może PiS postawiło na panią ze względu na charakter? Bo na posiedzeniach komisji wygląda pani na osobę twardą i nieustępliwą, która lubi rozstawiać po kątach.
To jest właśnie to, czego się obawiałam. Ludzie skupiają się wyłącznie na formie, a nie zwracają uwagi na to, co jest istotą moich reakcji. Ja nie odzywam się wtedy, kiedy uważam, że nie ma takiej potrzeby. Bardzo dokładnie przestudiowałam informacje o zasadach, które powinny funkcjonować w komisji. Dowiedziałam się też, w jaki sposób należy zadawać pytania. Nauczycielstwo dało mi umiejętność czytania ze zrozumieniem. Jeśli reaguję na posiedzeniu komisji, to tylko wtedy, kiedy uznaję, że któryś z panów posłów łamie te zasady albo wtedy, kiedy czuję, że przewodniczący komisji stosuje nierówne standardy w odniesieniu do swoich kolegów i do nas.

Szef komisji Sebastian Karpiniuk nazwał panią "rozpędzonym pociągiem pancernym". Taranuje pani wszystko, co jest przeszkodą na pani drodze?
Znowu odnosimy się do pewnego stereotypu, który moi przeciwnicy polityczni starają się narzucić. Rzeczywiście kiedy jestem przekonana o swoich racjach, wtedy bardzo wyraźnie walczę o swoje prawa. Ta wypowiedź pana przewodniczącego zdecydowanie mnie razi. Nie jestem przyzwyczajona do takiego sposobu obrazowania. Nie jest to eleganckie.

Bolą panią takie personalne ataki?
Myślę, że każdą kobietę by to zabolało.

Gdy kończy się takie gorące posiedzenie komisji, musi to pani później jakoś odreagować?
Gdy chcę naładować emocjonalne akumulatory, to wystarczy, że się przejdę ulicami Radomia. W moim rodzinnym mieście bardzo dużo osób pochwala to, co robię. Ze słowami aprobaty spotykam się także w miastach, które ostatnio odwiedzałam, we Wrocławiu i w Warszawie

Wiąże pani swoją przyszłość z polityką? A może tęskni pani za szkołą?
Polityka to mój żywioł! Ale przyznam, że za szkołą czasami tęsknię. Bardzo lubiłam rozmawiać z młodzieżą. Cenię sobie uczciwość i otwartość młodych ludzi.

Reklama

Była pani ostrym nauczycielem?
Na pewno byłam wymagająca.

p

*Marzena Wróbel, posłanka PiS, członek komisji śledczej ds. nacisków