Jednak część eurodeputowanych PiS sprawę widzi zupełnie inaczej. "Michał z Adamem są mistrzami odwracania kota ogonem. No więc odwracają, a co mają robić?" - usłyszeliśmy od jednego z polityków Prawa i Sprawiedliwości nieprzychylnych duetowi Kamiński - Bielan.
>>>Kamiński przegrał przez rasizm i homofobię
Oficjalnie jednak europarlamentarzyści partii Jarosława Kaczyńskiego jak jeden mąż mówią: porażkę przekuliśmy w sukces. Zapewniają też, że frakcja nie miała nic wspólnego z przegraną Kamińskiego i zrzucają winę na eurodeputowanych PO. "My głosowaliśmy na wszystkich Polaków. Poparliśmy Buzka i poprzemy każdego innego kandydata z Polski na jakiekolwiek stanowisko. A oni co? Kamińskiego skreślali" - mówi nam jeden z prominentnych deputowanych.
Inni mówią nawet o tym, że kontrkandydat Kamińskiego był zachęcony do sprzeciwienia się własnej frakcji właśnie przez polityków EPP, a przede wszystkim Platformy. "Chcieli rozbić naszą grupę, ale się przeliczyli. Brytyjczycy mają kaca po tym, co się stało, a to sprawia, że nasza pozycja wewnątrz frakcji jest w tej chwili dużo mocniejsza".
Sam Kamiński zapewnia, że do PO żalu nie ma. "Wiem, że wielu posłów Platformy na mnie głosowało. Nie powinniśmy zbyt mocno przenosić politycznych sporów z polskiego parlamentu na grunt europejski" - zapewnia i dodaje, że funkcja szefa frakcji podoba mu się dużo bardziej - "Bycie jednym z pięciu szefów frakcji jest dużym osiągnięciem dla mnie osobiście i ważnym momentem dla Polski" - przekonuje.
Skora funkcja wiceszefa parlamentu jest tak mało prestiżowa, to dlaczego się o nią w ogóle ubiegał? Na to pytanie Kamiński nie potrafi jednoznacznie opowiedzieć. "Każdy kto się zna na parlamencie, wie dobrze, że bycie szefem frakcji jest dużo ważniejszą rzeczą niż wiceprzewodniczącym" - powtarza w koło.
Takiego stawiania sprawy nie rozumieją przedstawiciele PiS w polskim parlamencie. "Kamiński z Bielanem prezentowali powstanie frakcji jako swój wielki sukces. Nazywali się nawet jej ojcami i zapewniali, że czeka ją wspaniała przyszłość, a teraz co? To już nie frakcja, tylko jakaś frakcyjka, w której na dyscyplinę nie ma co liczyć" - nie kryje rozczarowania jeden z członków komitetu politycznego PiS. I dodaje, że to, co stało się we wtorek, ośmiesza partię w oczach wyborców.
Kamiński przegrał wybory na stanowisko wiceprzewodniczącego europarlamentu z frakcyjnym kolegą. Własną kandydaturę samodzielnie wysunął Brytyjczyk Edward McMillan-Scott i pokonał Polaka w głosowaniu. Za niepodporządkowanie się decyzji frakcji, która ustaliła, że jedynym kandydatem na to stanowisko będzie Kamiński, Brytyjczyk został już wyrzucony z grona Konserwatystów.To jednak oznacza, że frakcja będzie miała teraz 54 eurodeputowanych i będzie już nie czwartą, a dopiero piątą siłą parlamentu.