Dotąd działaczki Kongresu Kobiet sondowały wśród polityków szanse na wprowadzenie parytetów. Spotkały się m.in. z szefami klubów parlamentarnych PO, SLD i PSL oraz marszałkiem Sejmu. Wiedzą już, że przeciwni idei są zarówno Bronisław Komorowski z Platformy, jak i Stanisław Żelichowski z PSL. Parytetów nie chce też większość działaczek PO. Przedstawicielki Kongresu Kobiet postanowiły więc nie korzystać z propozycji SLD, która była gotowa zgłosić ustawę parytetową jako własną. "Zgłosimy ją jako obywatelską, czyli zbierzemy 100 tys podpisów. Inaczej politycy nie podejdą do tematu poważnie" - twierdzi prof. Środa.
>>>WIęcej kobiet w polityce? Już niedługo
Zbieranie podpisów to nie wszystko. Od września w większych miastach Polski ruszą konferencje, na których kobiety będą promować ideę parytetów. Pierwsza odbędzie się w Gdańsku. Teraz trwają poszukiwania sali, która pomieści więcej niż pół tysiąca uczestników. Gościem honorowym będzie Henryka Krzywonos, słynna tramwajarka znana ze strajków sierpniowych 1980 r. Uczestniczkami kolejnych spotkań mają być m.in Jolanta Kwaśniewska i Henryka Bochniarz. "Chciałybyśmy, żeby wokół naszej inicjatywy było dużo debat po to, by nie było wątpliwości, o co w tym wszystkim chodzi" - wyjaśnia prof. Środa.
Wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego debata niespecjalnie interesuje. "Kobiety zbierają podpisy pod ustawą o parytetach? A niech sobie zbierają. Ja i tak za nią nie zagłosuję" - deklaruje już dziś Niesiołowski. A wprowadzenie parytetów nazywa obelgą pod adresem kobiet. "Nie wiem, jak feministki mogą w ogóle proponować takie protezy. Jeśli kobieta jest dobra, to wygrywa wybory jak pani Róża Thun. Jeśli nie, to wszystko przegrywa jak Manuela Gretkowska. O żadne parytety tu nie chodzi, tylko o umiejętności" - mówi Niesiołowski.
Przeciwny jest też Eugeniusz Kłopotek. Poseł PSL przekonuje, że wprowadzenie parytetów nie zmieni liczby kobiet w polityce. I przedstawia własną teorię na ten temat. "Po pierwsze kobiety nie chcą w ogóle kandydować. Jeśli już się decydują, to kolejna kwestia jest taka, że panie nie chcą na nie głosować. Bo kobiety głosują na mężczyzn. I dlatego tak mało jest pań w Sejmie. Żadne parytety tego nie zmienią" - dedukuje Kłopotek.
Sprawa nie jest jednak przegrana. Za parytetami opowiadają się nie tylko politycy SLD, ale też m.in. szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak oraz szef klubu parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski. A popularna posłanka Platformy Joanna Mucha zapowiada nawet, że pojawi się na debatach organizowanych przez działaczki Kongresu Kobiet. "Z ostrożności partyjnej nie będę mogła przekonywać do samej ustawy, ale już do idei wprowadzenia parytetu jak najbardziej" - mówi nam Mucha.