Przetarg na całodobowy monitoring 71 tytułów prasowych, 12 stacji telewizyjnych i 14 radiowych, a także 16 portali internetowych oraz dwóch dużych agencji rozstrzygnięty. Rozpisała go Kancelaria Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie ujawniono, na jaką sumę opiewał.
Media mają być monitorowane pod kątem obecności w nich prezydenta i jego współpracowników. Z 50 haseł, które mają być wychwytywane, 35 dotyczy Lecha Kaczyńskiego, jego małżonki, doradców, urzędników kancelarii i Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Prezydent będzie też dostawał informacje na temat 10 partii politycznych.
Zdaniem wicemarszałka Sejmu, zamawianie takiej usługi w czasach kryzysu świadczy o jednym: "Kancelaria Prezydenta ma za dużo pieniędzy. Jest to ich absolutne marnowanie. Poza tym budżet kancelarii nie jest tajny i jest pod kontrola parlamentu. Musi powstać sprawozdanie z tego przetargu. Suma wydana na ten monitoring zostanie ujawniona" - dodaje Stefan Niesiołowski.
>>>Prezydent bierze pod lupę wszystkie media
Jego zdaniem, informacje mogą być zbierane pod kątem kampanii prezydenckiej i wybierania dziennikarzy piszących o polityce oraz segregowania ich na przychylnych lub nieprzychylnych prezydentowi.
"Nie wiem, czy to prawda, ale podobne informacje były chyba zbierane, gdy Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy. To miało polegać na ocenie tytułów, czy są przychylne czy nieprzychylne Lechowi Kaczyńskiemu. I na tej podstawie, można było wyciągać określone konsekwencje" - mówi Niesiołowski i dodaje: "Teraz niech prezydent sam czyta gazety i to powinno mu wystarczyć".
Niesiołowskiego zastanawia się też, po co będą zbierane informacje opublikowane na temat żony prezydenta. "Może ona jest bardzo wpływowa. Nie wiem" - i kpi, że w przypadku "podniesienia ręki na majestat pani Kaczyńskiej, ręka powinna uschnąć."