Krupiński jest przez prokuraturę podejrzewany o współudział w porwaniu swojego przyjaciela i wspólnika w interesach. Decyzją sądu apelacyjnego opuścił jednak po pół roku areszt śledczy w Sztumie. Dziś udzielił wywiadu telewizji TVN24.

Reklama

>>> Przyjaciel Olewnika już na wolności

"Jestem niewinny" - powtarzał Krupiński. I po kolei obalał dowody, jakie ma prokuratura. "Nigdy się nie ukrywałem, nigdy nie uciekałem" - mówił. Stwierdził, że słynne notatniki, w których zapisał miejsce porwania Krzysztofa, policja znała już od 2004 lub 2005 roku. I powtórzył, że informacje o jego przyjacielu pochodziły od jasnowidzów. "Notatniki po półtora miesiąca zostały mi zwrócone. A ja przechowuję je wszystkie od 2001 roku. Uważałem, że w tych moich zapiskach, tych informacjach otrzymanych od jasnowidzów coś może być. Nigdy tego nie ukrywałem" - mówił Krupiński.

Przypomniał, że wielokrotnie kontaktował się z wróżkami, jasnowidzem czy bioenergoterapeutą. Dodał także, że w dniu porwania młodego biznesmena nie był samochodem pod domem Olewnika. Przekonywał, że było to innego dnia.

>>> Czy przyjaciel Olewnika mógł go zdradzić?

Reklama

Krupiński twierdzi, że nigdy nie widział się z hersztami porywaczy Olewnika w Warszawie. "To są fałszywe zeznania" - przekonywał w wywiadzie. Na zarzut, że miał kontakty ze światem przestępczym, m.in. z szefem gangu Mutantów "Fraglesem", odpowiedział: "Poleciła mi go koleżanka z Warszawy. Nie wiedziałem wtedy, kto to jest. Kontakty z nim były przypadkowe."

Rodzina Olewników jest przekonana, że to Jacek Krupiński kazał porwać przyjaciela. "Byłem prawdziwym przyjacielem Krzysztofa, przez dwadzieścia lat. Cóż może mnie spotkać gorszego niż oskarżenie o zdradę przyjaciela?" - mówił rozgoryczony. Jego zdaniem uprowadzenie Olewnika było zwykłym bandyckim porwaniem.