Nepotyzm przy obsadzaniu stanowisk, wycofywanie się z wcześniejszych ustaleń i opór przed jakimikolwiek realnymi zmianami - to według Platformy główne grzechy ludowców. Jednak świadomość, że innego koalicjanta nie ma, w połączeniu z groźbą przejścia ludowców na stronę PiS, kiedy ich notowania spadną poniżej 3 proc., ostudziła partię Tuska. Stanęło na sprawdzonej strategii: wyciszać konflikty i udawać, że wszystko jest dobrze.

Reklama

"Plotki o kryzysie w koalicji są kłamstwem" - denerwuje się więc, odpowiadając na nasze pytanie Paweł Graś. Wielu polityków oficjalnie unika wypowiedzi o ludowcach. Takie wytyczne otrzymali od samego premiera.

A co za kulisami? Kolejne posiedzenie zespołu PO-PSL do spraw reformy administracyjnej. Temat: metropolie. Stworzenie takich jednostek to pomysł Platformy, która proponuje, by było ich 9. "Lepiej więcej, może 10" - rzucają Eugeniusz Grzeszczak i Stanisław Żelichowski w imieniu PSL. "OK, skonsultujemy się z premierem" - odpowiadają przedstawiciele PO.

Na kolejne spotkanie przychodzą z dobrymi wieściami: "Premier się zgodził. Metropolii może być nawet 12". "Świetnie, to dobra propozycja" - odpowiadają ludowcy. No i wydawałoby się, że sprawa dogadana. Wkrótce okazuje się jednak, że nic bardziej mylnego. "Metropolie są dobre dla waszego elektoratu. Ja tego nie mogę zaakceptować" - wypala kilka tygodni później szef PSL Waldemar Pawlak. Uwagę, że już jego ludzie się wcześniej na to zgodzili, Pawlak zbywa krótkim: "Nie mieli pełnomocnictw".

Ta historia najlepiej obrazuje problem numer jeden PO z koalicjantem: nagłe zmiany stanowiska, wycofywanie się z wcześniejszych ustaleń, a w konsekwencji przymus kolejnych ustępstw. Według naszych rozmówców z PO początkowo ludowcy sprawiają wrażenie, że są nastawieni na kompromis. Wicepremier Grzegorz Schetyna w pewnym momencie miał nawet donieść z radością premierowi, że Pawlak zgadza się na okręgi jednomandatowe. Kiedy jednak przyszło do ostatecznego rozstrzygnięcia szef PSL oświadczył: "Tylko w gminach, reszta bez zmian".

A co z poprzednimi rozmowami? "Tylko wymienialiśmy poglądy" - uśmiechnął się Pawlak. Takie doświadczenia ma za sobą już wielu ministrów i posłów. "Jak mam się z nimi dogadać, jeśli na 30 posłów jest 30 frakcji. Nie wiadomo, z kim rozmawiać" - wścieka się jeden z ministrów. Inny widzi sytuację tak: "Jest wrażenie, że w koalicji mamy dwóch partnerów: PSL i oddzielnie ich liderów, którzy mają inne stanowisko niż reszta partii".

Problemy z ludowcami stały się jednym z tematów posiedzenia klubu PO z premierem. Sam Tusk miał powiedzieć o PSL jasno: wielkie rozczarowanie, niekompetencja, brak pomysłów. Ten ostatni zarzut dotyczy zresztą, jak mówi się w PO, przede wszystkim Pawlaka. "Miał się wziąć do deregulacji gospodarki. I co? Żadnych efektów" - wylicza polityk PO.

Inny tłumaczy, że o ironio, to właśnie Pawlak jest gwarantem koalicji z PO. "Jego przeciwnicy w partii zerkają na PiS i walą w niego, że nam ulega. Musimy więc go wspierać" - relacjonuje członek zarządu PO. Ale wspieranie i udawanie, że nic złego się nie dzieje, jest coraz trudniejsze. Przyciskana przez media minister ds. korupcji Julia Pietra musi raz po raz zapewniać, że przyjrzy się kolejnym niepokojącym przypadkom obsadzania przez PSL stanowisk w państwie. A w tym czasie Pawlak mówi, że wszystko jest w porządku. "Przecież mówiliście Polakom, że ludowcy się zmienili?" - pytamy jednego z ministrów. "A co mieliśmy mówić?" - odpowiada retorycznie.