Dziennikarze programu "Teraz My", podając się za działaczy PSL i PO, prosili o protekcję przy załatwieniu pracy dla znajomych w różnych oddziałach Agencji Rynku Rolnego. Szefowie większości placówek, gdy słyszeli, że za sprawą stoi minister, bez wahania godzili się na ustawienie konkursu lub obiecywali inną posadę.
>>>Przeczytaj, co minister rolnictwa sądzi o nepotyzmie
"Wydarzenia" Polsatu: Nepotyzm w PSL
Ukryta kamera towarzyszyła między innymi rozmowie z dyrektorem oddziału Agencji Rynku Rolnego w Bydgoszczy. Sam szef obiecywał przygotować "kandydata" do udziału w konkursie. "Musisz się tylko trochę przygotować do rozmowy kwalifikacyjnej. Przygotuję cię. Trzeba znać odpowiedź na kilka pytań" - tłumaczył reporterowi udającemu osobę starającą się o pracę przy wsparciu ministra rolnictwa.
>>>Sprawdź, jak PSL rozdaje posady swoim ludziom
Podobnie było w podlaskim oddziale Agencji. Tam jednak jej szef - kojarzony z Platformą Obywatelską - obiecał posadę "tylko" w ośrodku doradztwa rolniczego, bo - jak mówił - PSL by mu urwał głowę, gdyby samodzielnie kogoś zatrudnił w Agencji Rynku Rolnego.
>>>Przeczytaj, jak ludzie Platformy doją państwowego giganta
"Ręce opadają" - tak wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski z PSL skomentował pokazany materiał. "To jest sytuacja, której należy się wstydzić" - dodał.
Z kolei Julia Pitera, odpowiedzialna za walkę z korupcją w rządzie Donalda Tuska, znowu podkreślała, że konieczne są zmiany w prawie. Ale takie deklaracje padają z jej ust za każdym razem, gdy nepotyzm w obecnej koalicji zostaje obnażony.