Szef bufetu zbaraniał, gdy zrozumiał, że padł ofiarą dziennikarskiej prowokacji. Przyznał, że nie informował personelu o zakazie sprzedaży mocniejszych trunków. Ponoć myślał, że wszyscy wiedzą o prohibicji. Po chwili wywiesił na drzwiach lokalu kartę informującą, że w czwartek i piątek alkoholu nie podaje się. Wszystko za późno. Nieroztropność i brak czujności mogą go kosztować utratę biznesu.

Ponoć posłowie PiS chcą rozwiązać z nim umowę i rozpisać konkurs na prowadzenie sejmowego lokalu. "Marian Piłka z PiS jest przekonany, że skoro prawo zostało złamane, i to w Sejmie, gdzie wszyscy powinni szczególnie dbać o przestrzeganie przepisów, osoba za to odpowiedzialna powinna ponieść konsekwencje" - czytamy w dzisiejszym DZIENNIKU.