Wicepremier Roman Giertych w lipcu obiecał maturzystom, którym powinęła się noga na jednym z trzech przedmiotów, szansę na dalszą naukę. Ogłosił amnestię, ale jej nie wprowadził. Do tej pory nie przygotował odpowiedniego rozporządzenia. Maturzyści nie mają więc świadectw dojrzałości, a państwowe uczelnie właśnie kończą nabór. Cała maturalna amnestia okazała się więc hucpą, która napędzi kasę prywatnym uczelniom - komentuje "Fakt". A tam czesne wynosi od 6 do 18 tysięcy złotych za rok.

"Nikt nie obiecywał, że to rozporządzenie będzie obowiązywało od września" - próbuje się wykpić minister. Maturzyści nie kryją oburzenia. "Giertych robi sobie z nas żarty. Po co obiecywać, skoro nie chciał dotrzymać słowa? Teraz już zostaną mi tylko kierunki na prywatnych uczelniach. Może pan minister da mi na to pieniądze" - mówi Oskar. A Agnieszka żali się "Faktowi", że przez Giertycha nie ma nadal świadectwa, więc nie mogła złożyć papierów na wymarzoną uczelnię - Uniwersytet Jagielloński.

To celowe działanie czy zwykłe lenistwo? Minister Przemysław Gosiewski (PiS) będzie próbował się dowiedzieć, dlaczego Giertych tak się grzebie. "Takie rozporządzenie to chwila pracy!" - mówi.