"Jak ktoś chce się kiwać, to się zakiwa" - tak sam Lepper odpowiada na próby wyciągnięcia grupy posłów z Samoobrony. Jest pewien, że z jego partii odejdzie najwyżej 2-3 posłów.
Pytany, czy spodziewa się, że PiS podziękuje mu za współpracę w koalicji odpowiedział, że nic go już nie zaskoczy. Lepper dodał, że on swoje obowiązki jako ministra rolnictwa wykonywał i wykonuje dobrze. "Mnie nic zarzucić nie można. W resorcie praca odbywa się normalnie" - powiedział.
Wczoraj po spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego z Lepperem i Romanem Giertychem wydawało się, że kryzys w koalicji zażegnano. Wicepremierzy przestali grozić i żądać, a zaczęli normalnie prosić o zwiększenie pieniędzy z budżetu na poszczególne resorty. Kolejne spotkanie, na którym miały zapaść decyzje o kształcie budżetu, zaplanowano na poniedziałek.
Ale dziś Andrzej Lepper zaczął wojnę znowu. "Jeśli budżet będzie w takim kształcie, jak rząd omawiał wczoraj, Samoobrona go nie poprze" - oświadczył Lepper, co przelało czarę goryczy u posłów PiS.
Teraz Andrzej Lepper może się przeliczyć, wciąż machając szabelką, bo w Samoobronie wrze, a znaczna część posłów myśli o opuszczeniu wodza. I na to właśnie liczy PiS, bo wtedy zachowa większość w Sejmie, a pozbędzie się kłótliwego Leppera.