Zaraz po porannych głosowaniach w Sejmie Lepper zwołał konferencję prasową i poinformował dziennikarzy o swojej decyzji. Gorzka pigułka, którą dostał Łyżwiński tuż przed świętami jest osłodzona faktem, że poseł nadal może zasiadać w klubie Samoobrony. A jeżeli prokuratura nie postawi mu zarzutów, to będzie mógł wrócić do partii. Z drugiej strony, jeżeli oskarżenia o molestowanie seksualne się potwierdzą, to lider partii nie będzie w stanie zmusić Łyżwińskiego do zrzeczenia się mandatu poselskiego. Lepper sam podkreślił, że on nie ma już możliwości, by wyrzucić go z Sejmu.

Decyzja lidera Samoobrony nie jest wielkim zaskoczeniem. W Sejmie już w ubiegłym tygodniu można było usłyszeć, że Lepper poświęci Łyżwińskiego. Chodziło mu o to, aby nawet cień podejrzeń o współudział w seksaferze nie padł na jego osobę.

Sam przewodniczący swoją decyzję uzasadnił faktem, że pojawiły się nowe poszlaki i zeznania, które przeważyły szalę na niekorzyść byłego szefa łódzkiej Samoobrony.

"Jeżeli jest jedno zeznanie, a później drugie, to ja innej decyzji podjąć nie mogę" - argumentował Lepper podczas konferencji prasowej.

Posłowie Samoobrony bez szemrania popierali wczoraj w oficjalnych wypowiedziach swojego szefa. Mówili, że wyrzucenie Łyżwińskiego z organizacji było słuszne, bo partia musi się wreszcie uwolnić od seksafery.

"W obecnej sytuacji, gdy pojawiają się nowi świadkowie w sprawie o molestowanie seksualne, a zarzuty wyglądają poważnie to była jedyna możliwa decyzja" - ocenia Mateusz Piskorski, poseł Samoobrony. "Sądzę zresztą, że sam Łyżwiński doskonale to rozumie i godzi się z decyzją przewodniczącego".

Zadowoleni z takiego obrotu sprawy byli też koalicjanci z PiS. Lepper podkreślił wczoraj, że jego stanowisko w sprawie Łyżwińskiego jest nieodwołalne. Zaapelował też do prokuratury, aby jak najszybciej zakończyła śledztwo w sprawie wymuszania usług seksualnych w zamian za pracę w jego partii.

"Na razie nie ma żelaznych dowodów winy Łyżwińskiego" - podkreślił Lepper. I dodał, że nadal jest przekonany, iż publikacja o pracy za seks w Samoobronie miała na celu rozbicie koalicji i w konsekwencji obalenie rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Lider Samoobrony zapowiedział też surowe karanie wszystkich działaczy, którzy złamią prawo. W ten sposób zamierza udowodnić, że przypisywanie Samoobronie rozmaitych grzechów jest nagonką na tę partię.
Agata Kalińska-Moc, pełnomocnik Anety Krawczyk nie chciała wczoraj komentować decyzji Leppera. Stwierdziła jedynie, że nie jest zdziwiona wyrzuceniem Łyżwińskiego z partii. Zapowiedziała też, że jej klientka, od tygodnia unikająca dziennikarzy, w poniedziałek wygłosi oświadczenie.