Upływające godziny wczorajszego dnia coraz bardziej rozwiewały złudzenia, że posądzenie abp. Wielgusa o aktywną współpracę z SB jest medialną pomyłką. A kolejne wypowiedzi osób związanych z Kościołem katolickim stawały się coraz bardziej krytyczne.

Przed Episkopatem cały dzień koczował tłum dziennikarzy. Wszyscy czekali na arcybiskupa, aby usłyszć, co ma do powiedzenia. Nie doczekali się. Abp Wielgus od kilku dni jest nieuchwytny dla mediów. Również wczoraj nie rozmawiał z dziennikarzami. A duchowni z Episkopatu Polski oraz z Pałacu Arcybiskupów Warszawskich twierdzili, że Stanisława Wielgusa nie ma w żadnym z tych miejsc.

W Episkopacie od rana obradowała Komisja Historyczna, która spotkała się z nowym metropolitą warszawskim po zapoznaniu się z jego teczką w IPN. Ks. Józef Kloch, rzecznik Episkopatu, powiedział później dziennikarzom, że komisja wyda komunikat w tej sprawie dopiero wówczas, gdy na temat materiałów z zasobów archiwalnych SB wypowie się sam zainteresowany. I trudno "precyzyjnie określić, kiedy to nastąpi".

"Nie musimy klękać przed każdym materiałem wywiadu PRL, musimy wysłuchać drugiej strony" - oznajmił ks. Kloch.

Teczkę arcybiskupa postanowił też zbadać rzecznik praw obywatelskich, który powołał specjalną grupę do tej misji. Historyk Andrzej Paczkowski z tego zespołu po wizycie w IPN nie miał żadnych wątpliwości w sprawie abp. Wielgusa.

" Z dokumentów IPN wynika niezbicie, że duchowny był tajnym i świadomym współpracownikiem służb specjalnych PRL" - oświadczył. I dodał, że dokumenty, które się zachowały, nie są sfałszowane. Paczkowski ujawnił też, że abp Wielgus prawdopodobnie współpracował z pionem zwalczającym Kościół. Komunikat o niewątpliwej współpracy metropolity warszawskiego ze służbami specjalnymi wydało też po południu biuro rzecznika praw obywatelskich.

A "Gazeta Polska", która jako pierwsza oskarżyła arcybiskupa o współpracę z SB, opublikowała w internecie wszystkie dokumenty, do których dotarła.

Jest to 69 stron akt o sygnaturze J7207 zawierających opisy wstępne akt i zasadnicze dokumenty, które w 1980 roku zostały sfilmowane i zarchiwizowane na mikrofilmie. Urzędnik wywiadu PRL sporządzając ten mikrofilm popełnił błąd, zapisując nazwisko hierarchy jako „Welgus”, a nie „Wielgus” i być może tylko dlatego ten materiał ocalał.

Lektura kolejnych kart nie pozostawia jednak wątpliwości, że chodzi o Stanisława Wielgusa. Jego teczka została założona w 1973 roku. Ale duchowny rozpoczął współpracę z lubelską SB już na przełomie lat 60. i 70. Wcześniejsze dokumenty jednak się nie zachowały. Informacje dotyczące tamtego okresu pochodzą z korespondencji Departamentu I MSW z lubelskim oddziałem Departamentu IV zajmującego się walką z Kościołem. To tam pojawia się informacja, że ksiądz Stanisław Wielgus to TW "Adam", którego teczka nosi numer 6377. Duchowny miał też dwa inne pseudonimy - "Adam Wysocki" i "Grey".

Oficer prowadzący duchownego ppłk Leonard Mroczek napisał m.in., że pozyskiwanie Wielgusa rozpoczęto w 1967 r. Najpierw miał to być konsekwentnie prowadzony dialog, ale "w miarę odbywania spotkań wzrastało zaufanie Greya do SB i zrozumienie jej funkcji". Przez pięć lat Wielgus miał odbyć blisko 50 spotkań, podczas których uzyskano od niego „szereg konkretnych informacji stanowiących znaczną wartość operacyjną”. Dotyczyły one kontaktów z pracownikami naukowymi KUL i gośćmi tej uczelni z Zachodu, a także rozgrywek personalnych na KUL oraz w Kurii. Duchowny sporządzał też charakterystyki księży, którymi SB była zainteresowana, oceniał poglądy kadry naukowej i wiernych, np. na wydarzenia marca 1968 roku czy grudnia 1970 roku. Dostarczał ponadto oryginalne dokumenty z referatów czy wykładów oraz typował kandydatów do współpracy.

"Wartość tych materiałów wzrasta, jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że dotyczą one środowiska charakteryzującego się dużym stopniem hermetyczności" - komentował ten okres współpracy z Wielgusem ppłk Mroczek. Za dostarczanie informacji Wielgus miał być wynagradzany wartościowymi upominkami.

Dużą rolę w kierowaniu jego karierą naukową miał odegrać w Lublinie mjr Tadeusz Nawrot. W 1973 r. Wielgusa przejął wywiad, choć podczas pobytu w Lublinie nadal pracował on dla SB. Mroczek wyraźnie pisze, że duchowny starał się o stypendium Humboldta na wyraźną sugestię służb. Przed wyjazdem na stypendium do RFN przeszedł przeszkolenie w zakresie konspiracji, zasad łączności z Centralą, metod działania obcego kontrwywiadu. Otrzymał też informacje o ośrodkach naukowych na Zachodzie prowadzących interesujące wywiad PRL badania.

Później, we wrześniu 1973 roku, Wielgus podpisał dokumenty: umowę o współpracy, instrukcje, umowę o łączności. Wszystkie są parafowane przez "Adama Wysockiego".

Wielgus na miejsce spotkań kontaktowych wybrał Austrię, a konkretnie okolice kościółka na Residenzplatz w Salzburgu. W celu umówienia spotkania miał wysyłać odpowiednio wcześniej na adres Józefa Grochowicza w Lublinie kartkę pocztową z wiodkiem kwiatów, zawierającą pozdrowienia, a podpisaną "Stan". Wysłanie jej miało oznaczać umówienie spotkania na godzinę 17 (rezerwowa to 20), siedemnastego dnia licząc od daty wpisanej na pocztówce. Jeśli spotkać chciałaby się centrala, identyczna kartka podpisana "Adam" wysyłana byłaby na niemiecki adres Wielgusa. Znakiem rozpoznawczym podczas spotkania miał być ostatni numer tygodnika "Stern". Ostateczna weryfikacja miała następować na hasło: "Czy nie był pan miesiąc temu na wycieczce w Rzymie?". Odzew agenta: "Nie, wybieram się do Wiecznego Miasta dopiero w przyszłym roku".

Kolejny dokument w mikrofilmie dotyczy planów wprowadzenia agenta Greya do obiektu "Szerszenie" w 1978 roku. Chodzi o Radio Wolna Europa. Wielgus według planów wywiadu PRL miałby zostać prowadzcym działu religijnego RWE. Po przyjeździe do Monachium na kolejne stypendium duchowny prócz pracy naukowej miał zająć się także pomocą duszpasterską jednemu z księży, który utrzymywał kontakt z RWE. Płk Stanisław Kubat, który oceniał wyjazd Wielgusa stwierdza, że duchowny podczas drugiego stypendium w RFN był bierny i ostrożny, zupełnie pasywny na polu nawiązywania nowych znajomości. "Poprosił o wyrozumiałość, jeżeli nas zawiódł, to nie zrobił tego celowo" - tłumaczył go jednak oficer.

Materiały opublikowane przez "Gazetę Polską" nie pozostawiają więc żadych złudzeń co do działalności arcybiskupa w latach 70. Pozostaje natomiast pytanie: co z ingresem. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski, metropolita gdański, uważa, że ingres powinien być odłożony. Podobnego zdania jest ks. Kazimierz Sowa, który sądzi, że nad ingresem i tak zaczynają gromadzić się czarne chmury.

"W czysto ludzkim wymiarze będzie to bardzo trudne przeżycie, także i duchowe" - ocenił ks. Sowa. Włoski watykanista Luigi Accattoli jest jednak przekonany, że ingres się odbędzie.

"Benedykt XVI powinien osobiście rozwiązać sprawę związaną z oskarżeniami o współpracę z SB, postawionymi arcybiskupowi Stanisławowi Wielgusowi, bo to ostatecznie jest sprawa między nimi dwoma" - uważa publicysta "Corriere della Sera". I dodaje: tę sprawę trzeba rozwiązać również i z tego powodu, że z urzędem metropolity warszawskiego wiąże się godność kardynalska, którą arcybiskup stolicy powinien otrzymać.