Dr Robert S. miał rzucać ostre wyzwiska pod adresem funkcjonariuszy i arogancko odmawiać podawania swoich danych personalnych. Policjanci zabrali go więc na izbę wytrzeźwień, gdzie okazało się, że ma 1,78 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Potem przewieziono go do izby zatrzymań. Stamtąd, po wpłaceniu 5 tys. zł poręczenia - pojechał do domu.
Minister sprawiedliwości wydał już oświadczenie, w którym odcina się od znajomości z zatrzymanym politykiem i informuje, że polecił już prokuraturze zająć się sprawą powołania radnego na znajomość z nim.
Ale prokurator postawił mu już inne zarzuty: znieważenie policjantów - za co grozi rok pozbawienia wolności - i nakłanianie funkcjonariuszy do odstąpienia od obowiązków służbowych, za co może spędzić za kratkami nawet trzy lata.