Maciej Damięcki, znany ostatnio z seriali "Plebania" i "M jak Miłość", latami donosił na kolegów z kina i teatru. Teczka, która zachowała się w IPN, jest jednym z najbardziej kompletnych materiałów dokumentujących pracę agenta, jakie udało się odnaleźć historykom.
Podpisał zobowiązanie, przyjął pseudonim
Podwójne życie Damięckiego zaczęło się dokładnie 34 lata temu. Wzięty aktor Teatru Dramatycznego jechał nocą przez centrum Warszawy. Prowadził swego trabanta, mimo że właśnie wyszedł z zakrapianej kolacji. Miał pecha - milicjant, który go zatrzymał, wyczuł alkohol. Potem sprawy w swoje ręce wzięła SB.
Damięcki początkowo się wahał - jego ojciec był torturowany przez UB w latach 40. Jednak podpisał zobowiązanie i przyjął pseudonim Bliźniak. Kontakty z SB zerwał dopiero w 1989 r. W tym czasie spotkał się aż 76 razy z bezpieką, przekazał 70 informacji mających wartość operacyjną.
"Usłyszałem od Marka Kondrata w SPATiF-ie jako ciekawostkę, że Daniel Olbrychski w ostatnim czasie zajęty był bardzo córką Andrzeja Łapickiego (Zuzanną, późniejszą żoną Olbrychskiego - przyp. red.)" - to meldunek z lipca 1977 r.
W innych donosach można przeczytać, że aktor Teatru Rozmaitości Marek Lewandowski ma niestały charakter i często wpada w depresje. Damięcki pod koniec lat 70. podsłuchał rozmowę Holoubka ze związanym z opozycją reżyserem Jerzym Markuszewskim. Jej streszczenie dzięki "Bliźniakowi" dotarło do SB.
SB oddała mu prawo jazdy
Damięcki nie brał pieniędzy. Esbecy wręczyli mu za to kilka upominków: koniak Napoleon, kwiaty i torbę reporterską. Aktor nie odrzucał też pomocnej dłoni SB. Było tak w styczniu 1974 r., kiedy zderzył się swoim trabantem z tramwajem na placu Konstytucji w Warszawie. Mimo że miał 2,56 promila alkoholu we krwi, już miesiąc później SB oddała mu prawo jazdy do rąk własnych.
Wraz z upływem czasu bezpieka była coraz mniej zadowolona z pracy Damięckiego. W latach 80. oceniono, że nie ma on możliwości dotarcia do interesujących SB osób. Jerzy Markuszewski nie chciał rozmawiać o agentach, którzy na niego donosili.
"Nie interesuje mnie to" - stwierdził Marek Kondrat. "Damięcki był tajnym współpracownikiem? To bardzo przykre" - tak zareagował aktor Maciej Rayzacher.
Sam Damięcki długo umawiał się na spotkanie. Ma napięty kalendarz, bo gra w serialu "Plebania". Gdy zaprzeczył, że miał kontakty z SB, pokazaliśmy mu dokumenty.
Podpisał pan zobowiązanie do zachowania tego spotkania w tajemnicy. Pańskie?
Maciej Damięcki: Ja pierniczę. Moje.
A zobowiązanie do współpracy z 17 kwietnia 1973 r.?
No dobra. Przypominam sobie. Głupio mi było się do tego przyznać.
Dokumenty mówią, że współpracował pan do 1989 r.
To na pewno jakaś nieprawda.