"Prezydent poleci do Cardiff 17 kwietnia, w dniu ostatniej prezentacji kandydatów, lub dzień później, w dniu ogłoszenia wyników" - usłyszeliśmy od pracownika Kancelarii. "To bardzo dobra decyzja, zwiększająca nasze szanse" - oceniają politycy, bez względu na swoje barwy partyjne.

"Wyjazd prezydenta do Cardiff to bardzo dobry pomysł" - mówi Grzegorz Schetyna, jeden z liderów opozycyjnej PO. "Dotychczas poparcie władz RP dla naszej kandydatury gospodarza Euro nie było zbyt wielkie" - utyskuje Schetyna, kibic - jak sam o sobie mówi. Dodaje, że nie wie, czy prezydent też jest kibicem.

"Lech Kaczyński jest wielkim kibicem piłki nożnej" - zapewnia Maciej Płażyński, senator. Co prawda nie widywał prezydenta na stadionie Lechii Gdańsk, której sam kibicuje, ale jest pewny, że Kaczyńskiemu zależy na organizacji Euro. "Obecność prezydenta podkreśla zainteresowanie państwa imprezą i pozwala odeprzeć argumenty o braku infrastruktury - dróg, stadionów, hoteli" - ocenia Płażyński. Owszem - dodaje - nie ma tego wszystkiego, ale prezydent może zapewnić, że będzie i nikt tego nie może podważyć.

Czy wygrana Polski w wyścigu do organizacji Euro może pomóc Lechowi Kaczyńskiemu w reelekcji? - zapytaliśmy. - Być może, ale jestem przekonany, że prezydent tak nie kalkuluje, nie kieruje się tym - zapewnia Płażyński.





Reklama

"Wygrana może pomóc, ale przegrana może zaszkodzić" - martwi się z kolei polityk PiS, również wielki kibic piłkarski. Jego zdaniem prezydent niepotrzebnie ryzykuje: "Lepiej by było, gdyby miał "przeciek", kto będzie gospodarzem Euro, i dopiero wtedy pojechał" - dodaje nasz rozmówca.

W półgodzinnej finalnej prezentacji chętnych do goszczenia Euro w Cardiff polsko-ukraińską kandydaturę zachwalał będzie trener reprezentacji Polski, Holender Leo Beenhakker. W polskiej ekipie podkreśla się nie tylko autorytet naszego selekcjonera: działacze liczą też na lobbing Beenhakkera. Po cichu mają nadzieję, że mógłby przekonać do naszej kandydatury holenderskiego członka Komitetu Wykonawczego UEFA. O tym, gdzie zabrzmi pierwszy gwizdek otwierający zmagania Euro 2012, decydują właśnie dżentelmeni z Komitetu.

U boku Beenhakkera stanie m.in. Artur Boruc, bramkarz Celtiku Glasgow oraz Irena Szewińska, gwiazda bieżni, a teraz szefowa Polskiego Związku Lekkoatletyki.

Z kolei gwiazdą Ukraińców na prezentacji ma być napastnik Chelsea Andriej Szewczenko. Wspierać go będą Oleg Błochin, legenda Dynama Kijów z lat 70., Siergiej Bubka, "car" skoku o tyczce, oraz jeden lub dwóch braci Kliczko, zawodowych mistrzów ringu. Tajną bronią Ukraińców jest Hryhorij Surkis, szef federacji piłkarskiej Ukrainy. Surkis to multimilioner i polityk, właściciel Dynama Kijów i... członek 14-osobowego Komitetu Wykonawczego UEFA, który wybierze gospodarza Euro.

Podobno Wiktor Juszczenko, prezydent Ukrainy, zjawi się w Cardiff, jeżeli dostanie sygnał od Surkisa, że szala przechyla się na korzyść Polski i Ukrainy. W samym głosowaniu Surkis nie uczestniczy. Podobnie jak przedstawiciel Włoch, naszego największego rywala w walce o organizację Euro. Swoje kandydatury zgłosili też Węgrzy i Chorwaci, ale - w opinii obserwatorów - ich szanse są równe zeru.

Jednym z atutów Polski i Ukrainy jest poparcie naszych kandydatur przez sponsorów UEFA. Wielkie firmy i koncerny dostaną szereg przywilejów w zwycięskich krajach, a 85-milionowy rynek polsko-ukraiński jest dla nich znacznie bardziej atrakcyjny niż "zagospodarowany" już rynek włoski czy dużo mniejsze rynki Węgier i Chorwacji.