Jak się dowiedzieliśmy, konwencja programowa to nie jedyny krok, który ma pokazać, że w PO da się jednak pomieścić i konserwatyzm, i liberalizm. Nieoficjalnie mówi się, że jesienią szef partii Donald Tusk będzie chciał promować nowe twarze w Platformie.
Chodzi o szefa Partii Centrum (która ma dołączyć do PO) Janusza Steinhoffa, byłego premiera Jerzego Buzka, który teraz bardziej kojarzony jest jako eurodeputowany niż polityk PO, a także Jarosława Gowina zasiadającego w Senacie z list PO i często zabierającego głos w debacie programowej, który jednak formalnie w partii nie jest.
"Oni mogą wejść do zarządu partii, nawet zostać wiceszefami" - mówi nam jeden z posłów. Sam Tusk zapowiadał wcześniej w rozmowie z DZIENNIKIEM, że rozważa poddanie władz partii weryfikacji, tak by dać szansę innym.
Co na ten pomysł Gowin? "Nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał" - ucina. Deklaruje jednak, że po konwencji programowej podejmie decyzję, czy wstąpić do Platformy.
Pomysł zoganizowania konwencji padł ze strony szefa PO w odpowiedzi na krytykę części działaczy, że w partii brakuje debaty programowej. Przygotowania Tusk powierzył Komorowskiemu, co było o tyle zaskoczeniem, że wcześniej pracami programowymi w ramach gabinetu cieni kierował Jan Rokita.
Czego więc należy spodziewać się w niedzielę? Komorowski zapowiada, że przyjęty zostanie spójny program polityczny pod hasłem "Polska Obywatelska". Nie wszyscy są jednak tak entuzjastyczni co do owoców niedzielnej debaty. "Przestałem się interesować tą konferencją w momencie, gdy okazało się, że chodzi tylko o stworzenie wrażenia, że Platforma ma program" - narzeka jeden z posłów.
Inny ocenia: "To będzie z pewnością dobrze zorganizowana konferencja, sprawnie, tak by pokazać jedność Platformy. Na żadne różnice, nieprzewidziane zdarzenia nie będzie już miejsca".