To, że Saba w Sejmie bywa, to żadna tajemnica. Ale czy to normalne, że zajmują się nią oficerowie BOR? Jak zapewnia nas Witold Lisicki, rzecznik marszałka, BOR-owcy opiekują się Sabą tylko wtedy, gdy marszałek ma pilne obowiązki, czy też podejmuje ważnych gości. "Wtedy i oni mają wolne: mogą iść na papierosa czy na spacer" - tłumaczy Lisicki. A przy okazji opiekują się psiną.
Gdy marszałek nie ma aż tak napiętego planu, wtedy Saba nie odpuszcza go na krok i wiernie leży obok niego w jego gabinecie. "To nie jest tak, że marszałek zrzuca odpowiedzialność na kogoś. Co to, to nie" - zapewnia nas Lisicki. I dodaje, że Sejm nie ma z Sabą żadnych problemów. "To rozgarnięty pies, choć jest znajdą" - mówi.
Saba to suczka z kulturą, której uczyła się w profesjonalnym Policyjnym Ośrodku Szkolenia Psów w podwarszawskich Sułkowicach. Tym samym, w którym nauki pobierał słynny Szarik z "Czterech pancernych i psa".