Serafin odpowie za traktowanie policji jak swój prywatny folwark również przed sądem. Na początku czerwca do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko niemu i i byłemu szefowi komisariatu kolejowego Waldemarowi P. To właśnie jego podwładni pojechali z Serafinem w swą ostatnią podróż.
Serafin do pracy w MSWiA trafił z policji. Po tragicznym wypadku, w którym zginęli funkcjonariusze - gdy prasa ujawniła jego twarz i nazwisko - Serafin podał się do dymisji. Ówczesny szef szef MSWiA Ludwik Dorn przyjął ją, lecz pozwolił Serafinowi nadal pracować w policji. To, że skompromitowany urzędnik został zwolniony, oznacza jednak, że umorzone będzie postępowanie dyscyplinarne przeciwko niemu.
Policjanci - sierżant Justyna Zawadka i mł. aspirant Tomasz Twardo - zginęli w nocy 2 grudnia, gdy wracali po odwiezieniu Serafina do Siedlec pod Warszawą. Ich samochód wpadł w poślizg i utonął w rozlewisku rzeki Kostrzyń.
Zaginionych funkcjonariuszy poszukiwano w całym kraju ponad trzy doby. Najpierw MSWiA - w którym pracował Serafin - próbowało przekonywać, że funkcjonariusze brali udział w tajnej misji. Dopiero potem resort przyznał, że funkcjonariusze zostali wykorzystani jako taksówkarze.
Tomasz Twardo 23 grudnia ukończyłby 33 lata. Pozostawił żonę i trzyletnią córkę. Justyna Zawadka 17 września skończyła 28 lat.