Początkowo wylot polskiej ekipy do Brukseli planowany był już na środę wieczorem. Być może na przesunięcie terminu wpłynęły wydarzenia w kraju - protesty pracowników służby zdrowia. Chociaż bardziej przekonywający wydaje się argument, jaki usłyszeliśmy w MSZ: "Po prostu szczyt może się przedłużyć do soboty, dlatego zrezygnowano z wcześniejszego wylotu" - mówi jeden z wysokich urzędników.

Reklama

W Brukseli prezydentowi ma towarzyszyć szefowa polskiej dyplomacji Anna Fotyga oraz polscy negocjatorzy Marek Cichocki i Ewa Ośniecka-Tamecka. To oni, wzorem himalajskich szerpów, uzgadniając wcześniej zakres rozmów, doprowadzają na szczyt głównych jego uczestników: przywódców 27 krajów Unii Europejskiej.

O kompromisie na szczycie mówią nie tylko polski premier i Barroso. Kompromis proponują też Czesi, do niedawna polscy sojusznicy w batalii o pierwiastkowy system głosowania. W odrzucanym przez Warszawę projekcie traktatu konstytucyjnego podpisanym w 2004 r. w Rzymie przyjęto, że do podjęcia decyzji przez Radę UE potrzeba co najmniej 55 proc. państw członkowskich reprezentujących 65 proc. jej ludności. Ten drugi wskaźnik Czesi chcą obniżyć o 3 proc., co zwiększy wagę głosów mniejszych państw.

Taka propozycja mogłaby być do zaakceptowania przez prezydencję niemiecką. "Większa waga polskich głosów nie musi koniecznie przybrać zaproponowanej przez Polskę formy pierwiastka kwadratowego z liczby ludności" - przyznaje Marek Cichocki. "Chcemy jednak modyfikacji systemu podwójnej większości" - podkreśla nasz negocjator.

Reklama

Ale propozycja czeska wcale nie musi być brana przez Polskę pod uwagę. Dlaczego? "W tym momencie chcemy jedynie, żeby na szczycie dopuszczono dyskusję o systemie głosowania" - wyznaje w wywiadzie dla niemieckiego "Bilda" Jarosław Kaczyński.

Na razie nikt nie chce o tym słyszeć. Jednak w opublikowanym już projekcie mandatu na szczyt znalazł się przypis potwierdzający, że jest spór wokół sposobu głosowania w Radzie UE. "To dla nas dobry znak" - oceniają polscy negocjatorzy. "Teraz trzeba zrobić krok następny, tak by na szczycie do mandatu zostało wpisane, iż dyskusję na temat systemu głosowania trzeba kontynuować podczas konferencji międzyrządowej" - ocenia Marek Cichocki. Jednak pytanie, czy to się uda, pozostaje otwarte.

Wypowiedź Cichockiego, że Polska nie będzie się upierać przy systemie pierwiastkowym, jeśli jakiś kraj przedstawi inną, lepszą propozycję, niemiecka media odebrały jako pozytywny sygnał. Przeciwnie komentuje ją przedstawiciele niemieckiej prezydencji. "W minionych tygodniach nie mogłem dostrzec ze strony Polski żadnego wyjścia naprzeciw porozumieniu" - utyskuje w Berlinie jeden z niemieckich polityków.

Dlatego Niemcy nie wykluczają także pesymistycznego scenariusza - fiaska szczytu w Brukseli. Z kolei premier Jarosław Kaczyński we wczorajszym wywiadzie dla Reutera szanse powodzenia szczytu Unii ocenił na 50:50.