Giertych w swoim przemówieniu wyliczał szkody, jakie może Polsce uczynić zgoda na unijny Traktat Reformujący, który ma zastąpić eurokonstytucję. Lider LPR przekonywał, że przyjęcie dokumentu pozbawi Polskę niezależności i sprawi, że będziemy rządzeni przez "prezydenta z Brukseli". Dodał, że Liga nie zgodzi się na wprowadzenie w Polsce euro.
Ale na krytyce Unii się nie skończyło. Wicepremier przekonywał, że Liga wspólnie z koalicjantami zmienia Polskę na lepsze. I jest ofertą dla tych, "którzy nie chcą widzieć wszędzie w Polsce Unii Wolności i SLD". Zapewniał, że LPR wspólnie z sojusznikami "wygra także następne wybory".
Na koniec Giertych ostro zaatakował lewicę. "LiD, ci popaprańcy" - mówił wicepremier, a jego słowa przywitały oklaski.
Na komentarz z lewej strony sceny politycznej nie trzeba było długo czekać. "Rozumiem, że pan Giertych bardzo chce stanąć przed sądem" - ironizuje w rozmowie z dziennikiem.pl Grzegorz Napieralski, sekretarz generalny SLD. I zaraz dodaje już na poważnie: "Jeśli wicepremier nas nie przeprosi, to spotkamy się w sądzie i Roman Giertych będzie płacił wysokie odszkodowanie z własnej kieszeni".