Jeszcze wczoraj świeżo odwołany wicepremier grzmiał, że jego dymisja oznacza koniec tego rządu. Ale po dzisiejszych rozmowach z klubem Samoobrony zmienił zdanie. Jego partia zostanie w koalicji, ale tylko pod warunkiem, że do piątku Lepper ujrzy dowody świadczące o jego winie w aferze korupcyjnej w resorcie rolnictwa.

Samoobrona nie chce rządzić

"Klub podjął jednogłośną decyzję o wyjściu z koalicji" - zastrzegł Lepper. Ale szef Samoobrony nie spieszy się z opuszczeniem rządu. "PiS musi się wywiązać ze wszystkich obietnic wobec Samoobrony" - tak tłumaczył swoją decyzję o pozostaniu w koalicji.

"Andrzej Lepper sam zdecyduje, czy wyjść z koalicji" - zdradził dziennikowi.pl Krzysztof Sikora, szef klubu Samoobrony.

"Do Ministerstwa Rolnictwa już nie wrócę" - zaznaczył stanowczo Lepper. Ale nie chciał zdradzić dziennikarzom, kogo chętnie widziałby na tym stanowisku.

Wczoraj Andrzej Lepper został niespodziewanie odwołany ze stanowiska wicepremiera. "Mógł brać udział w przestępstwie. Chodzi o bardzo dużą łapówkę, liczoną w milionach złotych" - tłumaczył premier Jarosław Kaczyński. Minister sprawiedliwości poszedł jeszcze dalej. "Są dowody na rolę byłego wicepremiera Andrzeja Leppera w aferze korupcyjnej w resorcie rolnictwa" - ogłosił dziś Zbigniew Ziobro.

Dokumenty i twarde dyski Leppera

Reklama

Jak ustaliliśmy, afera korupcyjna dotyczy przekwalifikowania działki na Mazurach - z rolnej na budowlaną. W tej sprawie Centralne Biuro Antykorupcyjne aresztowało dwie osoby. "Jedną z nich jest bliski współpracownik Leppera" - ujawnił Ziobro.

Dziś w nocy agenci CBA przeszukali gabinet byłego już wicepremiera. Wynieśli stamtąd plik dokumentów i twarde dyski komputerowe - dowiedział się dziennik.pl.