Zbigniew Ziobro mówił, że CBA wiedziało, że współpracownik Andrzeja Leppera Piotr R. i Andrzej K. popełnili wcześniej przestępstwo. "Chodziło o płatną protekcję. Jeden z tych mężczyzn złożył propozycje osobom, które profesjonalnie zajmują się gruntami. Mówił, że ma wpływy w ministerstwach rolnictwa i budownictwa i może doprowadzić do odrolnienia gruntów, na przykład pod supermarket. Mówił, że interesują go tylko duże grunty, że może zrobić trzy lub cztery strzały, zanim zainteresują się nim organy ścigania" - opowiadał minister Ziobro. Dodał, że R. i K. domagali się w zamian wielomilionowych łapówek.

Celem operacji CBA było udowodnienie im przestępstwa. Dlatego zastosowano prowokację, co - według Ziobry - było całkowicie zgodne z prawem.

Choć minister sprawiedliwości, opowiadając posłom o akcji CBA, nie użył nazwiska Leppera, mówił o "wysokich funkcjonariuszach państwa", na wpływy u których powoływali się właśnie Piotr R. i Andrzej K. Dlatego - jak wyjaśnił Ziobro - kiedy CBA zebrało już dowody przeciw R. i K., zdecydowało się kontynuować akcję i sprawdzić, kto z wpływowych polityków ma udział w aferze.

Wiceprokurator generalny Jerzy Engelking wyjaśnił posłom, że bazowe śledztwo prowadzone jest w sprawie samej płatnej protekcji. Oprócz tego bada się sprawy: ewentualnego przecieku, który ostrzegł osoby podejrzane, sfałszowania dokumentacji sprawy działki na Mazurach (z zawiadomienia wójta gminy Mrągowo), domniemanego zagrożenia dla Andrzeja Leppera oraz wycieku materiałów z całej sprawy do prasy.