Jarosław Kaczyński zażądał od koalicjantów, by odpowiedzieli na wysłany do nich list z warunkami dobrego rządzenia - pozytywnie lub negatywnie - w ciągu półtora tygodnia. Według ustaleń DZIENNIKA, ten termin nie jest przypadkowy. Premier na 2 sierpnia zaplanował wyjazd na urlop. Wcześniej ma jeszcze wziąć udział w obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego. Wszystko więc ma się wydarzyć do tego momentu.
Niemal przesądzone jest, o czym DZIENNIK pisał wczoraj, zwołanie na 28 lipca rady politycznej PiS. Ta stwierdzi, że Liga i Samoobrona zerwały umowę koalicyjną. "Na dzisiaj nie ma jeszcze decyzji o zwołaniu rady, ale zgodnie z regulaminem może być ona zwołana niezwłocznie, a więc także z dnia na dzień" - wyjaśnia sekretarz rady politycznej PiS Maks Kraczkowski.
Dalej wydarzenia mają się potoczyć błyskawicznie. W poniedziałek 30 lipca prezydent wymienia koalicyjnych ministrów. Dzień później odbywa się ostatnie posiedzenie Rady Ministrów przed rządowymi wakacjami. "Premier mógłby wtedy nowym szefom resortów wydać odpowiednie dyspozycje dotyczące czyszczenia agencji i urzędów z niekompetentnych ludzi" - mówi jeden z polityków PiS.
Politycy PiS przyznają, że szanse na inny scenariusz są minimalne. Nie wierzą już, że decyzje gremiów decyzyjnych Ligi i Samoobrony mogą być pozytywne dla koalicji. "Grają na czas" - twierdzi członek komitetu politycznego PiS. Przypomina, że nie bez kozery Jarosław Kaczyński określił konkretny termin na udzielenie odpowiedzi. "Czekamy do przyszłego tygodnia i podejmujemy decyzję" - mówi wiceszefowa klubu PiS Jolanta Szczypińska. Zaznacza, że brak odpowiedzi będzie traktowany przez Prawo i Sprawiedliwość jako brak zgody na proponowane warunki. "Utrzymywanie sytuacji niepewności nas nie interesuje" - wtóruje jej wicepremier Przemysław Gosiewski.
Andrzej Lepper zapowiada tymczasem, że odpowiedzi nie będzie przed końcem sierpnia. Roman Giertych proponuje z kolei kompromis - Rada polityczna LiS mogłaby się zebrać 10 sierpnia. "Do 10 sierpnia, więc może być wcześniej" - prostuje rzecznik Samoobrony Mateusz Piskorski. Ale też zapowiada, że LiS nie będzie się spieszyć.
Zdaniem Giertycha istotą listu i zawartych w nim siedmiu warunków jest niezgoda na powołanie komisji śledczej ds. CBA. "Pozostałe kwestie to wielokrotnie omawiane truizmy" - mówił w piątek szef LPR. Politycy Samoobrony podzielają jego zdanie. "List jest stymulowany obawą przed prawdą" - mówi DZIENNIKOWI Piskorski. Zwraca jednak uwagę, że wiele sformułowań w piśmie premiera jest niezrozumiałych. Chodzi np. o zapis, że "osoby podejrzewane o korupcyjne zachowania muszą wycofać się z życia publicznego". "PiS nie ma instrumentów do usuwania ludzi z życia publicznego" - podkreśla Piskorski.
Roman Giertych nie wyklucza, że odpowiedź na list premiera będzie pozytywna. Ale zupełnie innego zdania jest Andrzej Lepper. Zapowiada, że Samoobrona na pewno nie zrezygnuje z powołania komisji śledczej. Pismo szefa rządu uważa za skandaliczne. "Te punkty świadczą o tym, że mamy być na kolanach, upokorzeni, mamy tylko słuchać, że nie mamy prawa do własnego programu, do tożsamości partyjnej" - grzmiał w kilku porannych audycjach lider Samoobrony.
Ale najwięcej czasu były wicepremier poświęcał wczoraj na insynuacje pod adresem polityków PiS. "Co tak premier podnieca się tym, co przysłano do Sejmu? To zboczeńcy mogą tylko czytać i podniecać się tym" - mówił Lepper w radiu TOK FM o wniosku o uchylenie immunitetu Łyżwińskiemu; we wniosku tym pojawia się też nazwisko Leppera. Dostało się też posłowi Markowi Suskiemu z PiS. "Zboczony, czy jaki? Podnieca się tym? Żony nie ma? To niech sobie zaprosi panienkę i się podnieca".
W "Sygnałach Dnia" Andrzej Lepper był równie ostry. "Premier niech się na temat seksu nie odzywa najlepiej, bo on chyba tego uczucia bycia z kobietą w stałych uczuciach nie przeżył" - powiedział. Dodał, że słyszał "takie rzeczy na temat premiera", że też mógłby o nich powiedzieć.
"Lepper wyrabia sobie smak rozmowami towarzyskimi z posłem Łyżwińskim" - komentuje Zbigniew Girzyński z PiS. "To niesmaczne, nie będę się zniżał do tego poziomu" - wtóruje mu rzecznik PiS Adam Bielan. Mateusz Piskorski też jest zniesmaczony. Tyle że "niektórymi wypowiedziami polityków PiS". A koalicja, oczywiście, trwa.