Kilka godzin po tym, jak rząd na wniosek premiera uchylił rozporządzenie Giertycha, ten zaatakował i oświadczył, że zaskarży tę decyzję do Trybunału Konstytucyjnego. "Mogę zaskarżyć to rozporządzenie jako minister edukacji. Tak samo zrobię jako poseł" - powiedział Giertych.

"To zdumiewająca wypowiedź. W wielu krajach takie zachowanie oznaczałoby dymisję ministra" - skomentował rzecznik rządu Jan Dziedziczak.

Premier Jarosław Kaczyński podjął walkę o przywrócenie na listę szkolnych lektur książek Witolda Gombrowicza I na dzisiejszym posiedzeniu rządu poddał pod głosowanie wniosek o uchylenie rozporządzenia Giertycha, który Gombrowicza wyrzucił.

Lidera Ligi nie było na posiedzeniu, bo pojechał na urlop. Zastępował go wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski. Ten jednak, jako zastępca ministra, nie miał prawa głosu. W obronie listy Giertycha wystąpił więc LPR-owski minister gospodarki morskiej Rafał Wiechecki i... ministrowie z Samoobrony - Anna Kalata i Andrzej Aumiller.

"Zagłosowali politycznie, ale tego premier się spodziewał, dlatego nawet się nie zdenerwował, tylko zareagował śmiechem" - mówi dziennikowi.pl jeden z ministrów.

Rozporządzenie Romana Giertycha z nową listą lektur weszło w życie 10 lipca. Ale od początku premier uspokajał, że to wcale nie oznacza, że od września uczniowie będą czytać lektury, które chciał szef resortu edukacji. Minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski domagał się przywrócenia Witolda Gombrowicza do kanonu. Jarosław Kaczyński nie ukrywał, że to dobry pomysł.

"Premier chce przywrócenia książki o pederastii" - odgryzał się Roman Giertych. Ale rząd przegłosował zmiany w kanonie lektur, tak jak chciał Jarosław Kaczyński.