"Chcemy, żeby program ruszył jeszcze w tym roku. Dzięki niemu chcielibyśmy sprawdzić w praktyce rozwiązania, jakie znajdą się w naszym pakiecie ustaw" - mówi Piotr Olechno, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

Reklama

Chodzi o to, żeby pilotaż nie skupiał się tylko na jednej zmianie. Na czym miałby on polegać? Minister zdrowia chciałaby sprawdzić, jak szpitale liczą koszty, a także przetestować zmieniony system szpitalnych kolejek. Niewykluczone również, że sprawdzone byłoby działania kilku funduszy zdrowia w miejsce NFZ.

W wybranym województwie (wciąż nie wiadomo, w którym) jego mieszkańcy mogliby wybrać jeden fundusz i się w nim ubezpieczyć. Tam trafiałyby pieniądze z obowiązkowej składki zdrowotnej. Niewykluczone jest przyjęcie takiego modelu, w którym składka zostałaby podzielona. To oznacza, że jej część trafiałby do systemu obowiązkowego, a z pozostałej ubezpieczony kupowałby w tym samym funduszu dodatkowe usługi (np. te usługi dentystyczne, która nie są gwarantowane).

"Kilku płatników zawsze wprowadza konkurencję między nimi. Walczą one wtedy o pacjenta i o jego pieniądze. Taki system sprawdza się np., w Holandii" - uważa Dorota Fall, ekspert Polskiej Izby Ubezpieczeń

Reklama

Poza tym wymusza na szpitalach poprawę jakości świadczonych usług. Te czują bowiem presję, że fundusz, chcąc przyciągnąć do siebie jak największą liczbę ubezpieczonych, wybierze te placówki, które oferują najlepsze warunki (zarówno jakościowe, jak i cenowe).

Sam pomysł pilotażu wydaje się jednak ryzykowany. Eksperci uważają, że w ramach takiego programu powinno raczej sprawdzać się zmiany np. własnościowe w szpitalach.

"Jego przeprowadzenie ma zalety i wady. Nie wymaga zmian ustawowych, a sprawdza działanie konkretnych rozwiązań w praktyce. To może być ważny argument w późniejszej dyskusji o reformie" - tłumaczy jednak Dorota Fall.

Żeby jednak pilotaż był wiarygodny, musi trwać co najmniej rok.