"Wszystko wskazuje na to, że sprawa sprzed 15 lat była prowokacją rosyjskich służb specjalnych, by skompromitować Polskę na Zachodzie" - mówi "Gazecie Wyborczej" Andriej Sołdatow, współautor książki o rosyjskich służbach specjalnych "Nowa arystokracja".
O co chodziło w całej aferze? Dziennik przypomina, że w połowie 1995 roku oficer polskiego wywiadu Marian Zacharski zwerbował rosyjskiego dyplomatę pracującego w Warszawie. Był nim Grigorij Jakimiszyn. Ów Rosjanin zdradził, że jest oficerem prowadzącym najważniejszego rosyjskiego agenta w naszym kraju. Miał nim być Józef Oleksy z SLD, który wtedy był premierem.
Spowodowało to wybuch wielkiej afery pod koniec 1995 roku, która mogła nas zdyskredytować jako przyszłego członka NATO. I o to właśnie chodziło tajnym służbom Rosji - ocenia gazeta.
Wiarę tej wersji wydarzeń daje Aleksander Kwaśniewski. "To jest jedna z hipotez bardzo prawdopodobnych. Dlatego, że komu to miało pomóc, to przecież nie pomagało wewnętrznej sytuacji Polski, nie pomagało to na pewno wtedy lewicy, która wygrała wybory prezydenckie. Na pewno było niszczenie osoby,czyli Józefa Oleksego. A ten większy interes mógł polegać na tym, żeby co najmniej zakłócić proces wchodzenia Polski do NATO" - mówił był prezydent w Radiu ZET.
Reklama