Jedyne, do czego Chlebowski dziś się przyznaje, to niestosowne rozmowy z biznesmenem z tej branży, Ryszardem Sobiesiakiem. "Były naganne, nie powinny mieć miejsca, ale w dużej mierze zostały zmanipulowane" - zastrzegał były szef klubu PO, podkreślając, że należałoby usłyszeć całość tych konwersacji. Jego wersję potwierdzać ma dyskutowany właśnie w Sejmie raport z prac komisji hazardowej, autorstwa posła PO Mirosława Sekuły. Oczyszcza on Chlebowskiego o tyle, że zawiera informację o tym, że ówczesny szef klubu nie brał udziału w procesie legislacyjnym.
Chlebowski jeszcze nie wie, czy wróci do polityki. Jak zapowiada, decyzję podejmie w przyszłym roku, w porozumieniu z rodziną. "Kiedy myślę o polityce, to w takich kategoriach, by odbudować swój wizerunek i odzyskać zaufanie wyborców. Wierzę, że jest to możliwe, podejmę taką próbę" - stwierdził. Również jego przyszłość w partii wciąż stoi pod znakiem zapytania. "Koledzy są przychylni, ale wciąż toczy się postępowanie prokuratorskie" - dodał.
Tymczasem członkowie sejmowej komisji mającej zbadać aferę hazardową są podzieleni w ocenie udziału polityków PO - Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego - w całej sprawie. Szef komisji, Mirosław Sekuła, zasadniczo odrzuca oskarżenia CBA o forsowanie korzystnych dla branży hazardowej zapisów w ustawie. Nawet on jednak zastrzega, że zeznania jego partyjnych kolegów są "momentami mało wiarygodne". Jeszcze dalej idą politycy innych partii: Bartosz Arłukowicz z SLD uważa, że Chlebowski raportował Sobiesiakowi, jak stara się i blokuje zapis o dopłatach do gier na automatach i w sposób kompromitujący tłumaczył się przedstawicielom branży, że "już nie daje rady".