W piątek sprawozdanie z prac komisji hazardowej zostanie przedstawione Sejmowi. Tzw. afera hazardowa wyszła na jaw 1 października 2009 r. Według materiałów CBA, prominentni ówcześnie politycy PO: szef klubu Platformy Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki mieli działać - w czasie prac nad zmianami w ustawie o grach i zakładach wzajemnych - na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. Biznesmenom miało zależeć na tym, by nie zostały wprowadzone projektowane dopłaty do gier nieobjętych monopolem państwowym - np. do gier na automatach o niskich wygranych.

Reklama

Po publikacji "Rzeczpospolitej" na ten temat wybuchła polityczna burza; opozycja zażądała powołania komisji śledczej, która powstała 4 listopada. Sejmowe śledztwo trwało 10 miesięcy. Jego punktem kulminacyjnym były przesłuchania Chlebowskiego, Drzewieckiego oraz biznesmena Ryszarda Sobiesiaka.

Sejm kilkakrotnie zmieniał datę zakończenia prac, która początkowo była ustalona na koniec lutego 2010 r. Na początku sierpnia śledczy nie bez kontrowersji i kłótni przyjęli sprawozdanie ze swoich prac. Po poprawkach, przyjęty tekst nie podobał się jednak nikomu. Posłowie wskazywali na jego niespójność. Opozycja określała go mianem kompromitującego i skandalicznego.

W konsekwencji posłowie złożyli cztery zdania odrębne. Własne wersje przedstawili śledczy z PiS, Lewicy, PSL, a także PO. Opozycja wskazywała w nich na nielegalny lobbing polityków PO podczas prac nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych. Tymczasem w głównym raporcie znajduje się zupełnie odwrotna teza.

Projekt sprawozdania z prac komisji przygotowany przez jej szefa Mirosława Sekułę (PO) ujrzał światło dzienne w połowie lipca. Polityk napisał, że w sprawie tzw. afery hazardowej nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć ocenił, że Zbigniew Chlebowski łamał standardy poselskie oraz - jak napisał - komisja "nie daje wiary" słowom Mirosława Drzewieckiego. Według projektu Sekuły źródłem przecieku o akcji CBA w sprawie tzw. afery hazardowej było samo Biuro.

Na początku sierpnia posłowie przyjęli do tego tekstu poprawki. Raport, który powstał w ten sposób mówi, że politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu ws. ustawy hazardowej, choć ich zeznania są momentami mało wiarygodne, a źródłem przecieku o akcji CBA mogło być tak Biuro, jak i Kancelaria Premiera.



Reklama

Dokument zawiera też m.in. zapisy mówiące, że komisja nie znalazła dowodów potwierdzających zarzuty b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, dotyczące udziału polityków PO w nielegalnym lobbingu prowadzonym w związku nowelizacją ustawy hazardowej.

Jak wynika z przyjętego dokumentu, za bezpodstawne należy uznać sugestie, że w nielegalnym lobbingu brali udział b. wicepremier Grzegorz Schetyna i b. wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.

Ponadto w raporcie znalazło się stwierdzenie, że Mirosław Drzewiecki nie orientował się w propozycjach Ministerstwa Finansów dotyczących zmian w ustawie hazardowej, a zmiany resortu sportu w kwestii dopłat były konsekwencją niewiedzy urzędników i ich zwierzchnika.

W sprawozdaniu jest też zdanie, że premier Donald Tusk nie wytłumaczył komisji, dlaczego nie poinformował szefa CBA Mariusza Kamińskiego na spotkaniu 14 sierpnia 2009 r. o podjęciu prac nad nową ustawą hazardową.

W raporcie napisano również, że prace wokół zmiany ustawy hazardowej toczące się w latach 2006-2007 (w czasie rządów PiS) były prowadzone zgodnie z prawem.

Dużo bardziej krytyczna ocena zaangażowania polityków PO w tę sprawę znalazła się w zdaniach odrębnych opozycji. Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) uznał, że Chlebowski, jako szef klubu PO i przewodniczący komisji finansów, był "narzędziem" do prowadzenia nielegalnego lobbingu na rzecz branży hazardowej "zarówno w ministerstwach, jak i w procesie legislacyjnym ustawy o grach i zakładach wzajemnych".



Arłukowicz napisał również, że komisja nie daje wiary zeznaniom byłego szefa klubu PO odnośnie rozmów prowadzonych z przedstawicielami branży hazardowej. Ocenił, że w kontaktach z branżą hazardową Chlebowski przekroczył znacznie ramy działalności poselskiej, a obiecując swoim rozmówcom podejmowanie działań w związku z pracami legislacyjnymi nad ustawą hazardową umożliwiał im nielegalny lobbing.

Poseł SLD stawia też w swoim zdaniu odrębnym tezę, że pismo z 30 czerwca 2009 r., w którym ministerstwo sportu rezygnuje z wprowadzenia do ustawy hazardowej dopłat do gier spoza monopolu państwowego, nie było "przypadkową pomyłką urzędniczą, ale działaniem, które zostało przeprowadzone zgodnie z planem".

"Materiał dowodowy będący w posiadaniu komisji wydaje się świadczyć o tym, że wycofanie się ministra Mirosława Drzewieckiego z dopłat w ustawie było działaniem świadomym(...) Pismo z 30 czerwca 2009 r.(...) jest dowodem na to, że postulaty branży hazardowej znajdowały swoje odzwierciedlenie w oficjalnych dokumentach najważniejszych urzędów państwowych, że branża hazardowa była w stanie wpłynąć na decyzje najwyższych urzędników w państwie" - napisał Arłukowicz.

Również PiS wskazuje w swoim zdaniu odrębnym, że podczas prac nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych, w okresie od lipca 2008 r. do października 2009 r., miał miejsce bezprawny lobbing.

"Działania o takim pozaprawnym charakterze prowadziły dwie osoby związane z rynkiem hazardowym w Polsce - Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek, wiceprezes Związku Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne" - podkreślili w swoim podsumowaniu prac komisji śledczej posłowie PiS Beata Kempa i Andrzej Dera.

Dokument ich autorstwa zawiera dwie części niejawne. W pierwszej części, jawnej, opisują przebieg afery łącznie z przeciekiem o akcji CBA. Posłowie PiS wskazują, że była afera hazardowa, a do odpowiedzialności karnej powinni zostać pociągnięci Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki.

Jak podkreślili, w przedsięwzięciach, które Sobiesiak i Kosek podejmowali w ramach swojej "bezprawnej działalności lobbingowej", pomagał im wydatnie Chlebowski.



Posłowie PiS stwierdzają, że zachowanie Drzewieckiego obliczone było na zabezpieczenie interesów Sobiesiaka i Koska, a nie ekonomicznego interesu państwa. Ocenili, że polecenie przygotowania, a następnie podpisanie i skierowanie na ręce wiceministra finansów Jacka Kapicy pisma z dnia 30 czerwca 2009 r. (wycofanie się z dopłat) należy uznać za działanie na szkodę interesu publicznego.

Część niejawna materiału Kempy i Dery dotyczy skrzynki mailowej Marcina Rosoła oraz billingów i logowań do stacji BTS m.in. Drzewieckiego, Rosoła, Chlebowskiego, Schetyny i Sobiesiaka.

W dokumencie posłowie PiS ocenili, że działania Rosoła, jako szefa gabinetu politycznego ministra sportu, zdecydowanie wykraczały poza przysługujący mu zakres uprawnień. "Wysłanie zaś maila w ramach służbowej korespondencji z wiceministrem skarbu państwa z ministerialną rekomendacją dla Magdaleny Sobiesiak było nadużyciem władzy, czyli przestępstwem z art. 231 Kodeksu karnego" - ocenili.

Franciszek Stefaniuk w swoim zdaniu odrębnym zwrócił po raz kolejny uwagę, że cały materiał z prac komisji powinien być przekazany prokuraturze i Najwyższej Izbie Kontroli. Polityk PSL zwraca też uwagę, że mimo iż komisja tak dużo czasu poświęciła kwestii dopłat, to tak naprawdę nie ma rzetelnej analizy, czy ich wprowadzenie byłoby rzeczywiście korzystne dla budżetu państwa.

Ostatnie ze zdań odrębnych przygotował szef komisji Mirosław Sekuła wraz z Jarosławem Urbaniakiem (PO). Posłowie przywrócili w nim m.in. usunięty z raportu, w wyniku przyjętych poprawek, fragment, w którym komisja uznała, że "całokształt postępowania Mariusza Kamińskiego (...) miał na celu dyskredytację premiera Donalda Tuska". Napisali w nim też ponownie, że źródłem przecieku o akcji CBA nie była Kancelaria Premiera, ale właśnie CBA.

Krótko po publikacji "Rzeczpospolitej" nt. afery ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki stracili swoje stanowiska. Z rządu odeszli też m.in. wicepremier, szef MSWiA Grzegorz Schetyna, szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak oraz wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.