"Jeżeli chodzi o Zbigniewa Chlebowskiego to mam duży dystans do tej historii" - zaznacza Julia Pitera w rozmowie z "Polską The Times". Dalej wyłuszcza zastrzeżenia do posła. "Prawdę powiedziawszy, bardzo przeszkadza mi to, że sądzi, że wystąpieniem w komisji śledczej i w jednym bądź dwóch programach TV, załatwił sprawę. Moim zdaniem nie załatwił" - ocenia Pitera.
Członkini Platformy Obywatelskiej nie ukrywa, że liczyła na więcej ze strony Chlebowskiego. "Nawet zakładając, że jego intencje nie były takie złe, to powinien pamiętać, co spowodował swoim zachowaniem. Przyzwoitość nakazuje powiedzenie ludziom dwóch słów więcej niż tylko to, że stał się obiektem prowokacji. Fakt jest faktem - spotykał się z Sobiesiakiem i komunikował się w sposób niedopuszczalny" - ocenia Julia Pitera.
A co sądzi o innym bohaterze afery, byłym ministrze sportu Mirosławie Drzewieckim?
"W jego przypadku moja ocena jest inna. Jego właściwie w tej sprawie nie ma. Gdyby był w to bezpośrednio zamieszany, na pewno widać byłoby to w stenogramach rozmów Chlebowskiego, Koska czy Sobiesiaka" - mówi Pitera.