Premier podkreślał na czwartkowej konferencji prasowej, że chór osób, które mówią, żeby rząd zrobił jakieś bolesne reformy jest wielki, ale wystarczy, że wprowadzana jest jakaś trochę dotkliwa ustawa, to promotorów bolesnych ustaw nie ma, natomiast tworzy się nowy chór mówiący: "jak możecie robić to ludziom".

Reklama

Tusk zapewnił, że rząd nadal będzie "spokojnie, bez żadnych radykalnych pomysłów" robił to, co jest konieczne. Przekonywał, że nie wynika to z tego, że w 2011 r. są wybory, bo "ciągle są jakieś wybory". "Nie wiem dlaczego 2011 miałby być inny od 2010" - zwrócił uwagę.

Jak podkreślił, mimo iż jest pod wrażeniem i ma wielki szacunek do Leszka Balcerowicza nie skorzysta z jego sugestii, aby wycofać się z podwyżek dla nauczycieli; nie zredukuje też zasiłków chorobowych.

"My nie przyjmujemy tego typu logiki. Nie ma dla mnie znaczenia, że będą wybory w 2011 r. Dla mnie ma znaczenie, że jeśli jesteśmy w stanie, a do tej pory potrafimy robić to dość skutecznie, przeprowadzać Polskę przez kryzys bez rujnowania ludziom ich życia, to będziemy tak robić" - oświadczył Tusk.

Reklama

Jego zdaniem inwestowanie mimo kryzysu w nauczycieli jest odważne. Ocenił, że nie jest to grupa zawodowa, która ze względu na swoją wielkość mogłaby rozstrzygnąć o wyniku wyborów parlamentarnych.

"Nie wygram żadnych wyborów dlatego, że dam podwyżki nauczycielom. Uważam, że musieliśmy wykonać gigantyczny wysiłek i umiejętnie tak to przeprowadzić, co nie jest łatwe, żeby te podwyżki dla nauczycieli były i nie dlatego, że chcemy kupić ich przychylność, bo są liczniejsze grupy zawodowe" - powiedział szef rządu.

Zadeklarował, że jeśli trzeba będzie kogoś "dotknąć", to rząd o tym powie. Ocenił, że wiele tego typu przedsięwzięć zostało już przeprowadzonych. Przypomniał w tym kontekście o podwyżce VAT-u od nowego roku. Tusk oświadczył, że osobiście było mu przykro podejmować tę decyzję odległą od jego ideałów politycznych.

Reklama

Premier mówił też o przypadającej w II połowie przyszłego roku polskiej prezydencji w UE. Zapowiedział, że nie będzie to "festiwal próżności", a ciężka praca.

Poinformował, że w ramach przygotowań do naszej prezydencji będzie miał spotkanie z premierem Węgier, które obejmują przewodnictwo w Unii od nowego roku. Zapowiedział również dwa spotkania w Parlamencie Europejskim, podczas których będzie mówił o głównych zadaniach polskiej prezydencji we Wspólnocie.

"Nie ukrywam, że oczekiwania wobec polskiej prezydencji są zaskakująco duże w Europie. W tym czasie niestabilnym polska prezydencja jest oczekiwana z dużą nadzieją, że będzie skuteczna. Dlatego będzie wymagała dużo pracy, ale nie dużo fajerwerków" - zaznaczył szef rządu.

Tusk podkreślił, że gdy zacznie się prezydencja, to przez jeden dzień w Warszawie możemy się bawić, "że mamy taką pointę naszej obecności w UE". Ale - dodał - "na co dzień to będzie żmudna, bardzo ciężka harówa, a nie jakieś kampanijne spektakle".