Roman Giertych był gościem "Faktów po faktach" w TVN24. Były wicepremier w rządzie koalicji PiS-Samoobrona-LPR wprawdzie cały czas robił zastrzeżenie "jeśli się to potwierdzi", ale gdyby je pominąć, to jego słowa brzmiały bardzo donośnie.
"Jeżeli to się potwierdzi, że Jarosław Kaczyński poprzez swoich ministrów Święczkowskiego i Ziobrę wydawał polecenia Markowi Wełnie zbierania haków na przeciwników politycznych, to jest to wykorzystywanie władzy w sposób białoruski i mamy do czynienia z przestępstwem" - mówił prawnik i były szef Ligi Polskich Rodzin, który od pewnego czasu stroni od czynnej działalności politycznej.
>>> Tajne zeznania prokuratora: Szef PiS kazał szukać haków
Giertych twierdzi, że wydarzenia opisywane przez prokuratora Marka Wełnę, grożą szefowi PiS więzieniem. "W moim przekonaniu fakty opisane przez Marka Wełnę odpowiadają opisowi przestępstwa zagrożonym 10 latami więzienia" - przekonywał były wicepremier.
Część tajnych zeznań śledczego, który zeznawał w procesie wytoczonym Giertychowi przez Kaczyńskiego, ujawniła "Gazeta Wyborcza". Gość TVN24 przyznał, że przekazał protokoły z tej sprawy prokuraturze.
Zdaniem Giertycha, z punktu widzenia adwokata, można uznać, że Wełna był namawiany do popełnienia przestępstwa.
"Kiedy jeden polityk chce, by innym politykom stawiano zarzuty karne bez dowodów, to jest wypisz wymaluj przekroczenie uprawnień" - podkreślił Roman Giertych. Podał nawet dokładny paragraf.
Prawnik pytał też retorycznie, co przez cztery lata robiła sejmowa komisja śledcza, która badała czy były naciski za rządów Prawa i Sprawiedliwości.