Prezydent w wywiadzie udzielonym TVN24 przekonywał, że w sprawie badania katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku wiele uczyniła komisja kierowana przez Jerzego Millera. Zdaniem prezydenta jej ustalenia to twardy efekt pracy polskich naukowców.

Reklama

Z mniejszym uznaniem za to wypowiada się o ekspertach powołanych przez zespół smoleński kierowany przez Antoniego Macierewicza. Każda sprawa może być zakwestionowana i zawsze znajdzie się jakiś egzotyczny naukowiec z Nowej Zelandii czy Nowej Gwinei - tak Bronisław Komorowski komentuje wątpliwości zgłaszane przez specjalistów badających na zlecenie PiS katastrofę smoleńską.

Profesor Kazimierz Binienda, fizyk atomowy z amerykańskiego Uniwersytetu w Maryland, oraz profesor Wiesław Binienda, dziekan Wydziału Inżynierii Lotniczej z Uniwersytetu w Akron, wątpią, czy samolot z prezydentem i delegacją udającą się na uroczystości katyńskie rozbił się bez udziału osób trzecich i sugerują, że w grę wchodzi zamach.

Podobnie uważa najnowszy ekspert komisji Macierewicza - doktor Grzegorz Szuladziński z Australii, specjalista zajmujący się między innymi badaniem wytrzymałości materiałów.

Bronisław Komorowski nie bierze jednak ich ustaleń zbyt poważnie.

Chcielibyśmy, ja również bym chciał, aby jak najszybciej zakończyła prace, niezależna od polityków, polska prokuratura, która niestety odkłada już kolejny raz finał swoich prac - przyznał prezydent w TVN24. I dodał, odnosząc się do teorii o zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku:

Ktoś zaraz może wyjść z jakimiś ocenami, że kosmici są odpowiedzialni. Nie sposób z wszystkim poważnie polemizować.