Naukowiec z USA forsuje tezę, że brzoza w żadnym wypadku nie mogła wyrwać skrzydła tupolewa w Smoleńsku. I m.in. takimi spostrzeżeniami dzielił się w trakcie spotkania z sympatykami "Gazety Polskiej". Czytelnicy mogli zadawać profesorowi pytania. Jeden z nich zapytał Biniendę o to, czy obawia się o swoje bezpieczeństwo
Boję się, co będę ukrywał, jak najbardziej się boję. Mam panów, którzy mnie tu pilnują, więc myślę, że będzie OK. Faktem jest iż dostałem bardzo wiele pogróżek. Mogę je ignorować, ale moja żona powiedziała: "lepiej nie ignoruj" - relacjonuje słowa naukowca portal stefczyk.info.
Prof. Binienda ujawnił też, że są na niego wysyłane donosy.
Władze polskie, rząd polski powinien zachęcać naukowców do tego by pracowali nad tym tematem, powinien tez udostępnić rysunki techniczne samolotu. Tak jest w Stanach Zjednoczonych, moja uczelnia zachęca mnie bym nad tym pracował. Mój szef przyszedł do mnie i pogratulował mi po jednym z donosów na mnie, bo takie dochodzą: "Widzę, że pan robi dobrą, ważną rzecz" - opowiadał naukowiec.
Profesor odniósł się także do tego, jak Rosjanie potraktowali wrak u-154.
Odpowiem tak - to nie pada deszcz, to plują nam w twarz - stwierdził ekspert zespołu Macierewicza.