Rozmowa liderów PO i PIS to temat zastępczy. Ma sens na tydzień przed wyborami, a nie na 3 miesiące - przekonuje w rozmowie z IAR politolog Bartłomiej Biskup.

Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Bońska deklarowała rano w radiowej Trójce, że Donald Tusk stanie do debaty z Jarosławem Kaczyńskim, jeśli będzie to rozmowa jeden na jeden. Prezes PiS chce, aby poza nim i premierem, w wzięli w niej udział także eksperci.





Reklama

Doktor Bartłomiej Biskup z Instytutu Nauk Politycznych UW twierdzi, że w tym momencie politycy i cześć ekspertów przecenia znaczenie bezpośredniej konfrontacji Tusk - Kaczyński. Tworzy się wrażenie jakby w najbliższą niedzielę były już wybory" - twierdzi wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego.



Ekspert od marketingu politycznego dodaje, że na dyskusji o debacie zyskała zarówno PO, jak i PiS. Bartłomiej Biskup tłumaczy, że politycy obu partii starają się podtrzymać wrażenie, że tylko te dwa ugrupowania liczą się na polskiej scenie politycznej.



W sobotę Donald Tusk wezwał Jarosława Kaczyńskiego do debaty twarzą w twarz, by - jak się wyraził - na serio porozmawiać o wyzwaniach dotyczących każdego bez wyjątku tematu. Prezes PiS odpowiedział na wezwanie premiera kolejnego dnia. Powiedział, że debata z Tuskiem może się odbyć 3 marca w Warszawie, w siedzibie Towarzystwa Lekarskiego. Dyskusja miałaby dotyczyć służby zdrowia i wziąć w niej mięliby także eksperci.