Philippe de Villiers był do ubiegłej kadencji francuskim eurodeputowanym, jednym z najbardziej kontrowersyjnych zresztą. Ten jeden z najzamożniejszych francuskich biznesmenów nigdy nie krył eurosceptycznych, antymuzułmańskich i konserwatywnych poglądów. Na szacunek – o czym zresztą pisze we wspomnianym liście Marek Jurek – zasługuje jego zaangażowanie na rzecz upamiętnienia ofiar powstania w Wandei (mieszkańcy Wandei nie dali się ogarnąć antyklerykalnemu szaleństwu Rewolucji Francuskiej i bronili księży i zakonników przed represjami).
Kontrowersje zwłaszcza w Polsce wzbudza jego stosunek do władz rosyjskich, które niejednokrotnie publicznie chwalił. W sierpniu odwiedził Krym, gdzie potwierdził swój zamiar budowy tam olbrzymiego parku rozrywki. Zbiegło się to w czasie z decyzją o wprowadzeniu sankcji unijnych na Rosję, przez co zostało odebrane jako podważanie solidarności europejskiej.
Marek Jurek w związku z tym wystosował otwarty list do de Villiers, w którym wyraża zdziwienie tego typu deklaracjami. Współczesna Rosja jest państwem postkomunistycznym. Jest rządzona przez środowisko wywodzące się bezpośrednio z partii komunistycznej i z sowieckich służb specjalnych. Rosją rządzi kolejna generacja sowieckiej nomenklatury, a nie potomkowie tych, którzy cierpieli w obronie wiary i tradycji - pisze polski europoseł, dodając że moralnym obowiązkiem konserwatystów i ludzi prawicy jest walka o dokończenie zmian, które rozpoczął rozpad Związku Sowieckiego. Jest obrona prawa wyzwolonych narodów do desowietyzacji i budowania związków z Zachodem, do dekomunizacji i odsunięcia od władzy spadkobierców komunizmu.
Na koniec Jurek przypomina, że tocząca się wojna o niepodległą Ukrainę jest jednocześnie wojną o bardziej bezpieczną Europę.
List został wysłany dziś rano, jeszcze nie ma reakcji francuskiego eks eurodeputowanego. Z treścią listu zapoznały się także francuskie media.
CZYTAJ TAKŻE: Rusofilska Francja. Sankcje sankcjami, ale interesy trzeba robić>>>