Czy happening jest dobrym sposobem na przypomnienie szefowej rządu, że część gabinetów lekarskich jest wciąż pozamykana. Zdaniem lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego, tak. Dlatego dr Mariusz Kocuj z organizacji zrzeszającej lekarzy wybrał się na komendę policji i złożył zawiadomienie o zaginięciu Ewy Kopacz - podaje "Polska The Times".

Reklama

Poinformowaliśmy, że nie mamy z nią kontaktu od Wigilii Bożego Narodzenia i bardzo się o nią martwimy - wyjaśnia doktor Kocuj. - Dokładnie opisaliśmy nasz niepokój związany z zaginięciem, dodając, że tylko zaginiona może doprowadzić do wyjaśnienia naszego sporu z jej podwładnym - dodaje.

Policjanci podeszli do sprawy bardzo profesjonalnie. Wypytali, czy zaginiona nie trafiła do szpitala, na co lekarz stanowczo podkreślił, że z pewnością żaden szpital w Polsce jej nie przyjął. Kiedy funkcjonariusze wypełniali ankietę dotyczącą wyglądu i miejsca pracy zaginionej osoby, zorientowali się, że chodzi o szefową polskiego rządu. Zawiadomienie jednak przyjęli.

Kiedy podałem, że ostatnio pełnioną funkcją jest funkcja Premiera RP, na komisariacie zapadła konsternacja. Po kwadransie przyszedł wyższy rangą oficer i wyjaśniliśmy sytuację. Potwierdził przyjęcie zawiadomienia i poinformował nas, że po sprawdzeniu może nas zapewnić, że poszukiwana Ewa Kopacz nie zaginęła, niestety nie może podać nam adresu jej pobytu - relacjonuje dr Mariusz Kocuj z Porozumienia Zielonogórskiego.