Prezes Polski Razem Jarosław Gowin uważa, że wypowiedź nie była przypadkowa i wiąże się z szerszą strategią dyplomatyczną Moskwy. Jego zdaniem, rosyjska dyplomacja chce mieć od Zachodu "wolną rękę" na działania w środkowo-wschodniej Europie w zamian za przyłączenie się do wojny z Państwem Islamskim. Agresywna retoryka Andriejewa ma zaś zdaniem polityka wpisywać się w tę tezę.
Stanisław Żelichowski z PSL zauważa, że to między innymi ambasador Andriejew jest odpowiedzialny za poprawę polsko-rosyjskich stosunków. A jego ostatnie wypowiedzi z pewnością temu nie sprzyjają. Przypomina, że rolą dyplomaty jest rozumienie polskiej interpretacji historii. Narzekanie na obecne napięte relacje polityk ludowców określił "żaleniem się na własną pracę".
Ambasadora na dywanik wezwał szef polskiego resortu dyplomacji. Zdaniem Jacka Sasina z PiS to dobry ruch, ale w naszych reakcjach musimy być bardziej konsekwentni.
Przypomina, że Platforma Obywatelska wcześniej nie zawsze reagowała na podobne mocne incydenty ze strony Rosji. Jako przykładem posłużył się wypowiedziami ówczesnego premiera Rosji Władimira Putina na Westerplatte w 2009 roku. W 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej mówił on wówczas o "skrzywdzonych Niemcach, które w słuszny sposób dochodziły swoich praw".
Spotkanie Schetyna-Andriejew nie powinno zakończyć się jedynie upomnieniem - twierdzi Krzysztof Gawkowski z SLD. Jego zdaniem powinniśmy ubiegać się o przeprosiny od rosyjskiego MSZ, ponieważ zapewne stamtąd wyszła decyzja o wzmocnieniu retoryki względem Polski.
Ambasador Federacji Rosyjskiej będzie wezwany do MSZ w poniedziałek.