Dziennik zwraca uwagę, że w mediach powielana jest informacja o bezpłatnym urlopie, na którym od września 2014 do maja 2015 miał przebywać Paweł Szałamacha. "Rzeczpospolita" twierdzi jednak, że żadnego urlopu nie było, choć wersje wydarzeń nie są w tej sprawie zgodne.

Reklama

Przedstawiciele biura prasowego dzisiejszego ministra finansów wyjaśnili, że minister wyjechał na roczne studia na Uniwersytecie Harvarda ze świadomością, że otrzymał urlop, o który wystąpił do ówczesnej marszałek Ewy Kopacz. Decyzję o trzymiesięcznym urlopie miał - wedle tych tłumaczeń - cofnąć następca Kopacz, Radosław Sikorski. Jako że Szałamacha sam pokrywał koszty studiów, nie zdecydował się na powrót do Polski.

Biuro prasowe Kancelarii Sejmu twierdzi jednak, że było trochę inaczej. Wyjaśnia, że wniosek o urlop obejmował okres 9 miesięcy i nie został zaakceptowany. Sam Radosław Sikorski przyznaje, że odrzucił wniosek, ponieważ poseł nie zrzekał się uposażenia.

Szałamacha, w czasie studiów w USA, dwukrotnie pojawiał się na głosowania w Sejmie - "Rz" zwraca jednak uwagę, że było to w czasie przerwy świątecznej i semestralnej. Biuro ministra finansów podkreśla jednak, że w tym czasie przygotował on kilka interpelacji.

"Rz" wyliczyła, że w czasie "urlopu, którego nie było" ówczesny poseł Szałamacha zarobił 90 tys. zł, plus comiesięczna dieta na prowadzenie biura poselskiego w wysokości 12 tys. zł.