Jak wyglądały spółki Skarbu Państwa, jak były obsadzane przez kolesiów PO od początku do końca - pan Grad, jego przyjaciele, koledzy - właściwie można wymienić cały jego gabinet, który został zatrudniony w spółkach Skarbu Państwa - mówił w RMF FM marszałek Senatu, Stanisław Karczewski. My przystąpiliśmy do dobrej zmiany również w zakresie spółek. Nie wszystko wyszło dobrze - tłumaczył polityk PiS. Zapytany przez Roberta Mazurka, czy wciąż nazywa te kadrowe roszady dobrą zmianą odparł, że PiS ściął wynagrodzenia prezesom oraz zmniejszył możliwość zasiadania w spółkach.

Reklama

Odrzucił też oskarżenia o zatrudnianie kilkuset pociotków i znajomych. Nie, nie, nie, sorry, panie redaktorze - proszę mi wymienić. To że ktoś tam jest z rodziny jakiegoś polityka czy polityków, to są pojedyncze osoby, ale to są naprawdę fachowcy. Więc te osoby mogą zsiadać - bronił się Karczewski.
Mazurek jednak nie rezygnował. Ale ja już to słyszałem. Była taka partia, nazywała się PSL - oni też mówili, że rodzina posła też musi gdzieś pracować. Fachowcy - pytał.

Panie redaktorze, w tej chwili to, co się dzieje wokół spółek... znaczy tak: wyciągnęliśmy wnioski, nobody's perfect, również i PiS, popełniamy błędy. W jakimś zakresie popełniono błędy, minister skarbu został odwołany, zmiany w spółkach również nastąpią, bo to pani premier zapowiedziała - stwierdził Karczewski.

Zapytany z kolei o zmiany w rządzie zauważył, że to pani premier ocena ministrów, taka ocena jest konieczna. Panie redaktorze, tak jak w każdej drużynie - drużyna Prawa i Sprawiedliwości też podlega ocenie. Dokonujemy takiej oceny, jeśli jest OK, to dalej działamy, jeśli coś jest robione zbyt wolno, to prosimy o przyspieszenie, a jeśli coś nie wychodzi, to dokonujemy zmiany. To jest tak jak w drużynie piłkarskiej - nawet jeżeli jest dobry wynik, jak jest jakiś zawodnik zmęczony, albo przeszkadza drużynie, albo gorzej robi, zostaje...[wymieniony - red.] - dodał.

Na koniec rozmowy, marszałek Karczewski zdradził, że ostatnio zajął się promocją zdrowia. Zachęcał słuchaczy, by - tak jak on - zaczęli biegać. Sam nie chciał jednak zdradzić, gdzie uprawia sport. Przyznał, że spotykają go bowiem niezbyt przyjemne spotkania z obywatelami. W centrum, w centrum biegam i tam biegam bardzo często, spotykam się z różnymi reakcjami, tak chce panu powiedzieć i dlatego nie chcę mówić, gdzie biegam. Były reakcje podobne do tych, które były Nowym Jorku podczas wizyty pana prezydenta, także nie chcę mówić, panie redaktorze dokładnie, w którym miejscu biegam - podsumował.